Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Teatr NN

Ostatnia Wielkanoc okupacyjna i pisanki - Alina Dejryng - fragment relacji świadka historii z 26 października 2021

Mama była zawsze w takich ośrodkach dożywiania i tak dalej. Ulica Świętoduska, jak ona taka była na zakręcie, to taka niska uliczka, Szewska, i tam były siostry szarytki.

Ja tam widziałam, jak one chodziły, i ja tam też chodziłam właśnie na obiady, bo tam gdzie mama pracowała, to i ja dostawałam obiady. Był 1944 rok, ostatnia Wielkanoc okupacyjna. Niemcy wyrazili zgodę, żeby więźniom przygotować paczki świąteczne.

Nie wiem, kto przygotowywał całą treść tych paczek, nie wiem czy były żywnościowe, ale panie pomyślały, że jakiś rekwizyt świąteczny trzeba przygotować, i zrobiły pisaneczki na wydmuszkach, oklejane. To jest prototyp tego, co ja robię, a mama robiła je od 1944 roku do swojej śmierci, do 2000 roku, bo umarła mając 93 lata. A ja po mamy śmierci tu robię już 20 lat. Tylko to są już teraz, jak ja mówię, tak wypracowane, i techniką, i materiałami, i ozdobieniami. [Dawniej] były bardzo prymitywne te jajeczka, bo nie było materiałów. Skąd materiały brać? Ja wiem, że to jest technika lwowska. Jajeczka w tej technice aplikacyjnej tak zwanej, [ciekawe] czy one są w Lublinie prowadzone, czy nie? Ja nawiązałam kontakt z panią profesor Jasiukową z Warszawy, z Polskiej Akademii Nauk, która założyła Muzeum Pisanki w Ciechanowcu. I ona co roku prowadziła takie konferencje tematyczne na temat pisanek dla określonego terenu. Te pisanki moje do niej trafiły za pośrednictwem mojej siostry ciotecznej, tej sybiraczki, która wróciła, i też albumek taki był wydany.

Po prostu jej znajomy, oglądając te pisanki, powiedział, że to, to jest jak we Lwowie się robiło przed wojną. Bo ona też nie umiała tego umiejscowić przedtem. Ciekawe czy tą metodą ktoś robi? Bo w Muzeum w Ciechanowcu tylko moje są aplikacyjne.