Chciałam iść do gimnajzum - Adela Wójcik - fragment relacji świadka historii z 18 października 2022
Chciałam iśc do gimnazjum Nie dbali tak bardzo o wykształcenie dzieci, na przykład nie bardzo mieli ochotę, jak ja chciałam iść do gimnazjum, ale pamiętam jak dziś, była tak zwana młocka, że się taką aparaturę jakąś sprowadzało, że tak młóciło się szybko ziarno, leciało z jednej strony, z drugiej, i [usłyszałam] „Nie możesz dzisiaj iść na egzamin, bo dzisiaj młocka”. To ja potajemnie z Tereską Szkodówną z mojej klasy, z którą w jednej ławce siedziałam, dowiedziałyśmy się, że w Radzyniu Podlaskim otwierają gimnazjum państwo Batlerowie. To było prywatne gimnazjum w Radzyniu Podlaskim. I my biedne dziewczynki, buty w garści, raniuteńko, o szóstej, żeby dojść do Radzynia na godzinę dziesiątą, bo o dziesiątej był egzamin, a do Radzynia z Polskowoli było dwadzieścia kilometrów, ale byłyśmy takie szczebiotki obie, że jak jechał rolnik furą: „Panie, gdzie pan jedzie, niech pan nas kawałeczek przewiezie” i tak dojechałyśmy.
W Radzyniu Podlaskim była taka studnia, pod tą studnię przyszłyśmy, umyłyśmy nogi, rączki, odświeżyłyśmy buźki, ubrałyśmy buciki i przed dziesiątą byłyśmy na egzaminie. I był egzamin, i czekałyśmy na te wyniki, no i tak się okazało, że wyszła pani dyrektor, odczytuje, że jesteśmy przyjęte. Jezu, jaka to radość była, jak ściskałyśmy się z tą Tereską, no i później oczywiście wracałyśmy do domu już z większą radością, ale też trzeba pierwsze było iść i też było w ten sam sposób, jak i dojazd, kto jechał, to prośba i tam się kawałeczek przejechało, kawałeczek przeszło i godzina ósma wieczorem, już te snopy do stodoły się wnosiło, ja jestem głodna, jeść mi się chce, [a mama na to] „Nie mogę ci dać jeść, bo widzisz, tutaj robotnicy robią, snopy trzeba znosić”. Spojrzałam na mamę, którą kochałam ponad życie, ale tak mi wtedy było i dobrze, i smutno. Dobrze, że zdałam, ale smutno, że tak zostałam przyjęta nie z radością, że dostałam się do gimnazjum, prywatne to było państwa Batlerów.