W ramach działań Ośrodka powstał program wydawniczy, który jest naturalnym elementem promocji kulturalnej miasta. Tak więc może on współtworzyć wizerunek naszego miasta. Jest adresowany z jednej strony do masowego odbiorcy (zarówno z kraju jak i z zagranicy), a z drugiej strony w ramach tego programu ukazują się publikacje zmierzające do uporządkowania wiedzy o wielu lubelskich tematach (historia, kultura), które są ważne dla Lublina, a wciąż mało znane.
W ramach działań Ośrodka powstał program wydawniczy, który jest naturalnym elementem promocji kulturalnej miasta. Tak więc może on współtworzyć wizerunek naszego miasta. Jest adresowany z jednej strony do masowego odbiorcy (zarówno z kraju jak i z zagranicy), a z drugiej strony w ramach tego programu ukazują się publikacje zmierzające do uporządkowania wiedzy o wielu lubelskich tematach (historia, kultura), które są ważne dla Lublina, a wciąż mało znane.
Żeby odnaleźć zapomnianych poetów trzeba lubić buszowanie: po katalogach bibliotecznych, po półkach antykwariatów i składach makulatury. Trzeba też zdać się na intuicję. W odkrywaniu zapomnianych poetów nie ma przecież metody, a jest ich legion.
Dziewiętnastowiecznym poetom oddali sprawiedliwość autorzy dwóch antologii: Julian Tuwim i Paweł Hertz. Piszący w dwudziestoleciu międzywojennym znaleźli się w antologii Seweryna Pollaka i Ryszarda Matuszewskiego. Są jeszcze inne ciekawe zbiory: poetów polsko-żydowskich (Eugenia Prokop-Janiec), poezji wojennej (Jana Szczawieja). Wszystkie one mogą być przewodnikami po obszarach zapomnienia, bardzo przecież rozległych. Są tam poeci w swoim czasie w miarę nawet znani, lecz później, wraz ze zmianą gustów literackich, odtrąceni. Są tacy, którzy po wydaniu jednego, czy dwóch tomików zniknęli, nieraz do tego stopnia, że trudno dziś odnaleźć ślady ich biografii. Czy warto szukać zapomnianych poetów? Pozwolę sobie przypomnieć jedno nazwisko odkrytego poety: Cyprian Norwid. Można powiedzieć, że jest to przypadek wyjątkowy. To prawda, takie odkrycia zdarzają się raz na sto lat, a może rzadziej. Ale i w skromnym dorobku poetów nie tej klasy znajdziemy garść, albo kilka garści wierszy wybitnych, zachwycających, wartych ocalenia, czy po prostu trafiających do naszej wrażliwości. Niekiedy warto nawet granicę tej naszej świadomości przekroczyć, by poczuć zapach innej epoki. To takie ćwiczenie z empatii.
I jeszcze jedno. Pomyślmy, ilu z nas, należących do wspólnoty piszących-czytających jest poetami jeszcze niepoznanymi. A niepoznani są obywatelami tej samej ojczyzny, co zapomniani.
Biblioteka Zapomnianych Poetów ma swoje plany, kolejka oczekujących na swój tomik jest długa. Najważniejsza jest zawsz determinacja odkrywcy. Między nim i poetą powstaje szczególna więź, klimat któremu jak wiem, ulegają czytelnicy.