Ośrodek „Brama Grodzka - Teatr NN” w Lublinie jest samorządową instytucją kultury działającą na rzecz ochrony dziedzictwa kulturowego i edukacji. Jej działania nawiązują do symbolicznego i historycznego znaczenia siedziby Ośrodka - Bramy Grodzkiej, dawniej będącej przejściem pomiędzy miastem chrześcijańskim i żydowskim, jak również do położenia Lublina w miejscu spotkania kultur, tradycji i religii.

Częścią Ośrodka są Dom Słów oraz Lubelska Trasa Podziemna.

Ośrodek „Brama Grodzka - Teatr NN” w Lublinie jest samorządową instytucją kultury działającą na rzecz ochrony dziedzictwa kulturowego i edukacji. Jej działania nawiązują do symbolicznego i historycznego znaczenia siedziby Ośrodka - Bramy Grodzkiej, dawniej będącej przejściem pomiędzy miastem chrześcijańskim i żydowskim, jak również do położenia Lublina w miejscu spotkania kultur, tradycji i religii.

Częścią Ośrodka są Dom Słów oraz Lubelska Trasa Podziemna.

Legenda o kamieniu nieszczęścia

Podobno na początku XV w. kamień nieszczęścia dziś lezący na rogu kamienicy przy skrzyżowaniu ul. Gruella i Jezuickiej, znajdował się na placu Bernardyńskim, dawnym miejscu straceń. Służył jako podstawa pod pień katowski. Pewnego dnia stało się tak, że kat ściął głowę niewinnego człowieka, a jego topór nie tylko przeszedł przez szyję nieszczęśnika ale rozłupał też pień i zostawił głęboka szczerbę na kamieniu. Wtedy podobno kamień uzyskał swoją nieszczęsną moc, aczkolwiek mówią także, że to zdarzenie było już skutkiem jego mocy - bowiem to czarty miały przynieść go wcześniej w to miejsce. Trudno dziś o tym rozstrzygać.
Później kamień ten znalazł się na dzisiejszej ul. Rybnej. Pewnego dnia szła tamtędy kobieta niosąca obiad dla męża. Potknęła się o kamień, rozbiła naczynia. Zapach rozlanej zupy zwabił okoliczne psy, które skrupulatnie wylizały kamień po czym zdechły. Widok martwych zwierząt wywołał duże poruszenie a miejsce otrzymało nazwę Psiej Górki.
Z czasem ludzie przekonali się, że dotknięcie głazu ręka czy też bosą stopa sprowadza nieszczęście. Inaczej myślał pewien piekarz, dlatego użył kamienia do budowy pieca w swojej piekarni. Nie docenił mocy kamienia. Niedowiarek został zamknięty w nowym piecu prze własną żonę i jej kochanka. Nieszczęśnik nie przeżył tej przygody.
Kamień powrócił na Psią Górkę, na której oo. trynitarze zaczęli wznosić swój kościół. Ktoś wpadł na pomysł by złowróżbny kamień wykorzystać przy budowie świątyni i w ten sposób zneutralizować jego moc. Klątwa jednak okazała się być zbyt silna i kościoła nigdy nie ukończono. Wzniesione mury kupił Pawęczkowski, usunął kamień i przerobił gmach na pałac, który stoi do dziś.
Z Psiej Górki kamień przeniesiono na plac Litewski. Powstała tam prawosławna cerkiew. Pech chciał, że niedługo po tym z przycerkiewnej dzwonnicy spadł żołnierz carski. Niefortunnie upadł na ów głaz i stracił życie. Aby zapobiec dalszym wypadkom kamień wywieziono z miasto, gdzie został użyty do budowy prochowni, która...wyleciała w powietrze w 1919 r.
Potem głaz trafił w okolice Wieży Trynitarskiej. W czasie bombardowania Lublina w 1939 r. właśnie te okolice zostały najbardziej zniszczone.
Dziś głaz nadal tam spoczywa i szczerzy szczerbę po katowskim mieczu. Czy warto go dotykać…? Lepiej nie, bo jak mówił „Wędrowny dziad” chodzący do niedawna po lubelskich podziemiach, nie wiadomo czy stracił on swą nieszczęsną moc a po drugie nie jest to zbyt higieniczne bowiem wszystkie okoliczne psy na nim teren znaczą.

Słowa kluczowe