W okresie międzywojennym, szczególnie w okresie od 1921 do 1931 roku, nastąpił gwałtowny wzrost liczby mieszkańców Lublina. Populacja wzrosła o ponad 17 tys. osób, czyli o 19 proc. Do Lublina przyciągała praca, a poza tym do miasta włączone zostały okoliczne wsie.
PA.RA - NR 16
We wrześniu 1938 roku w Lublinie wybuchła mała sensacja – jeden z warsztatów stolarskich wygrał w loterii państwowej. W związku ze zbliżającym się ciągnieniem – tak przed wojną nazywano losowanie – pięcioosobowa załoga złożyła się na „ćwiartkę”. I nie chodziło wcale o butelkę wódki, tylko o ćwierć losu w kolekturze Morajnego.
W pierwszych numerach czasopisma PA.RA zaapelowaliśmy do Czytelników, by otworzyli swoje rodzinne archiwa i podzielili się z nami swoimi historiami. Jedną z takich opowieści przesłał nam lublinianin Marcin Tuora.
Przed II wojną światową Spółdom stał się dumą i wzorem żydowskiej spółdzielczości, a z czasem najlepszym przykładem żydowsko-polskiej współpracy. Chociaż był dziełem ludzi o skrajnie różnych poglądach, nie było w nim miejsca na walkę polityczną. Celem spółdzielni była budowa tanich i nowoczesnych mieszkań, które będą wspólnym domem ludzi różnych przekonań i religii. Twórcą i spiritus movens Spółdomu był Lejb Geliebter. Jego talenty organizacyjne przewyższały wszystkich w Lublinie i skrojone były chyba na potrzeby znacznie większego i zamożniejszego miasta. Mierzył wysoko, a w snutych przez siebie planach sięgał coraz wyżej i dalej i jakimś nadludzkim wysiłkiem piął się na szczyt. Będąc na samej górze, potknął się, a wraz z jego talentem wypaliły się na zawsze ambitne plany Spółdomu.
Dla tych, co mieszkają w miastach, często już dziś jest niezauważalne, że miasta miały swój szybki, a często za szybki rozwój. Dynamika rozrastania się miast w dziki sposób była plagą. Wypływało to często z biedy i niewiedzy oraz z trendu, że wielu w miastach szukało szczęścia. Pochodzę z Poznania i mówiąc o okresie międzywojennym posłużę się dwoma obrazami. „Dzikie osiedla”, koczowiska, powstające w czasie tak zwanego „Wielkiego kryzysu”, od 1929 roku wyglądały tak, jak pisze pewna autorka, sama pochodząca z takiego społecznego środowiska, jakie opisuje: „Do tego czasu uważałam się za ostatnią nędzarkę, a jednak wobec tego, co ujrzałam, poczułam się burżujką.