Wybory prezydenckie w 1990 roku
W 1990 roku, w pierwszym roku istnienia III Rzeczypospolitej, miały miejsce dwa wydarzenia, które można uznać za symboliczne dla przemian ustrojowych w Polsce. Pierwsze z nich to wybory samorządowe w maju 1990 roku, które były pierwszymi w pełni demokratycznymi wyborami w Polsce po 1945 roku. Drugie wydarzenie to wybory prezydenckie jesienią 1990 roku, w wyniku których urząd prezydenta stał się naturalnym kontynuatorem tradycji przedwojennej II Rzeczypospolitej. Na tej stronie prezentujemy zdjęcia z wyborów prezydenckich, jak również fotografie pokazujące codzienne życie Lublina w tym ważnym dla kraju czasie.
Urząd prezydenta RP
Na skutek porozumienia przy Okrągłym Stole w 1989 roku przywrócono w Polsce urząd prezydenta. 19 lipca 1989 Zgromadzenie Narodowe dokonało wyboru Wojciecha Jaruzelskiego na urząd prezydenta PRL. Kolejne wybory miały odbyć się dopiero pod koniec kadencji prezydenta, jednak w wyniku rozgrywek politycznych we wrześniu 1990 roku doszło do sytuacji, w której Sejm przyjął uchwałę o skróceniu kadencji urzędującego prezydenta i przeprowadzeniu przyspieszonych wyborów w grudniu tego samego roku. 27 września Sejm przyjął ustawę o wyborze prezydenta, natomiast 2 października marszałek Sejmu zarządził wybory prezydenckie na niedzielę 25 listopada 1990 roku.
Ordynacja wyborcza
Według przyjętej ordynacji wyborczej o urząd prezydenta mogły ubiegać się osoby posiadające obywatelstwo polskie i mające ukończone 35 lat. Chęć kandydowania wyraziło 16 osób, jednak z powodu kłopotów z zebraniem wymaganej liczby 100 tysięcy podpisów poparcia, zostało zarejestrowanych tylko 6 kandydatów. Ostatecznie w wyborach wystartowali: Roman Bartoszcze (PSL), Włodzimierz Cimoszewicz (SdRP), Tadeusz Mazowiecki (ówczesny premier), Leszek Moczulski (KPN), Stanisław Tymiński (kandydat niezależny) i Lech Wałęsa (przewodniczący NSZZ “Solidarność”). Warunkiem wyboru na prezydenta było uzyskanie ponad 50% głosów. W przypadku nieuzyskania przez żadnego z kandydatów ponad 50% głosów, przewidziano II turę wyborów, w której mieli wziąć udział dwaj kandydaci z największą liczbą głosów.
Pierwsza tura wyborów
Pierwsza tura wyborów prezydenckich odbyła się w niedzielę 25 listopada 1990. W głosowaniu wzięło udział 16,7 mln osób, co stanowiło 60,63% uprawnionych do głosowania. Najwięcej głosów, 6 569 889, w pierwszej turze zdobył Lech Wałęsa (39,96%). Na drugim miejscu był Stanisław Tymiński, który uzyskał 3 797 605 głosów (23,10%). Wejście Stanisława Tymińskiego do drugiej tury wyborów było sensacją, zwłaszcza że urzędujący premier, Tadeusz Mazowiecki, znalazł się dopiero na trzecim miejscu, uzyskując w skali całego kraju 2 973 364 głosów (18,08%).
Druga tura wyborów
W drugiej turze wyborów, przeprowadzonej w niedzielę 9 grudnia 1990, wzięło udział 14,65 mln obywateli; prawie 2 mln mniej niż w pierwszej turze. Frekwencja wyniosła 53,4%. Wybory wygrał Lech Wałęsa, uzyskując 10 622 696 głosów (74,25%). Na Stanisława Tymińskiego oddano 3 683 098 głosów (25,75%).
Wybory na Lubelszczyźnie
W województwie lubelskim, w granicach sprzed reformy samorządowej, frekwencja w wyborach wyniosła 58,47% (430 191 głosujących). Na Lecha Wałęsę oddało swój głos 197 696 osób, (46,65%). Drugi wynik uzyskał Stanisław Tymiński, na którego głosowało 74 559 osób (17,60%). W drugiej turze w województwie lubelskim frekwencja wyniosła 53,25% (392 638 głosujących). Na Lecha Wałęsę oddano 295 261 głosów (76,74%), a na Stanisława Tymińskiego 89 482 (23,26%).
Zaprzysiężenie nowego prezydenta
Lech Wałęsa został zaprzysiężony na prezydenta przed Zgromadzeniem Narodowym 22 grudnia 1990 roku. Następnie, podczas uroczystości na Zamku Królewskim w Warszawie, odebrał z rąk Ryszarda Kaczorowskiego, ostatniego prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej na uchodźstwie, przedwojenne insygnia głowy państwa.
[To, że Tadeusz Mazowiecki nie wszedł do drugiej tury wyborów prezydenckich], to było wielkie zaskoczenie. A to, że przeszedł [Stanisław] Tymiński, to już w ogóle inna sprawa. Może było to potrzebne, jak teraz na to patrzę, może to nas w końcu ocuciło, [pokazało], jacy są ludzie – wyborcy. To oczywiście nie znaczyło, że ludzie są źli, beznadziejni albo głupi, tylko że trzeba się liczyć z realnymi ludźmi – nie wystarczy mieć rację, trzeba umieć do niej przekonać. Ludzie są, jacy są i trzeba zdawać sobie z tego sprawę. Na pewno wyniki wyborów utarły nam nosa. Teraz tak sobie myślę, czy to nie było potrzebne, żeby utrzeć nam nosa? Żeby nam się nie wydawało, że nas tak kochają i że my, nasze środowisko, jesteśmy przewodnikami narodu.