Książeczka „Nowości lubelskie. Katalog regionalny najwybitniejszych autorów miejscowych” ukazała się w Lublinie we wrześniu roku 1931 nakładem „J. Czechowicza i S-ki”. Odbita zastała w Drukarni Udziałowej mieszczącej się przy Placu Litewskim.
Kazimierz Miernowski: Wydane nakładem „Czechowicza i S-ki” (Lublin 1931 r.) kpiące, dobroduszne „Nowości lubelskie”, katalog regionalny (jak podaje) najwybitniejszych autorów miejscowych, gdzie pod C jest umieszczony ustęp o Czechowiczu, który przytaczam: „Czechowicz J., Uprawa Ziemi Lubelskiej przy pomocy tura i pegaza, 1930. Nakład min. J. Jędrzejewicza” oraz „Czechowicz J., Wskazówki metodyczne do interpunkcji w poezji. Tom pierwszy lepszy. Polecone przez „Reflektora”, Lublin 1927 r. nakładem Szkoły Specjalnej”. Katalog ten zawiera w porządku alfabetycznym wyliczenia fikcyjnych prac kilkudziesięciu osób spośród lublinian, m. in. – poza Czechowiczem – F. Araszkiewicza, ks. L. Zalewskiego, Wiktora Ziółkowskiego, Wacława Gralewskiego, Konrada Bielskiego i in. Układał go wraz z innymi i Czechowicz. [1]
W liście do ks. Ludwika Zalewskiego wysłanym już po ukazaniu się „Nowości” pisał Czechowicz: Po mieście krążą dziwne wieści: nauczyciele domyślają się, że autorem „Nowości” jest ktoś z nauczycieli, księża – że z księży, lekarze – że dr Arnsztajn, ale J. Kot i W. Gralewski domyślili się, idąc po nitce do kłębka, a nitka zaczęła się od Pałuki (...). Egzemplarze „czerpane” robią się. Będą miały i okładkę czerpaną. Pilnuję tego. Dziś na wieczór powinny być. [2]
W materiałach LTMK z roku 1931 można przeczytać pisany ręką Czechowicza, jako sekretarza Towarzystwa, rodzaj sprawozdania z działalności LTMK, w którym wspomina o „Nowościach Lubelskich”: Wśród wykonanych w tym roku prac „Nowościom Lubelskim” osobna należy się karta. Tyle narobiły zgiełku wśród sławetnych miasta Lublina, tyle wznieciły pretensyj i abominacyj wśród ludzi, że stały się zaiste najbardziej popularną pozycją działalności owego Towarzystwa. Że wyszły bezimiennie, co godniejsi naszego wieku wzajem się o autorstwo tych żartów i złośliwości posądzali, z czego wynikały sytuacje zgoła ucieszne. Działo się to i na Uniwersytecie i w Lubelskiem Towarzystwie Przyjaciół Nauk, i w urzędach wszelakich. A chociaż jedna z gazet miejscowych wyraźnie na bibliofilów jako na autorów wskazała, rzecz ta u szerszej publiki nie była pod uwagę wzięta. Wydanie druku, który odbijał się w oficynie pana Wójcika przy Placu Litewskim, poprzedzały kilkakrotne zebrania i gawędy, w czasie których segregowano i kwalifikowano materjał, pieląc niejako grzędę dowcipu, aby same jeno wdzięczne kwiatuszki, bez chwastu, ostały. [3]