Franciszek Osiak miał autentyczną żyłkę antykwaryczną, przysłowiowego nosa do wynajdywania rzadkich książek i całych księgozbiorów; a przy tym – cechowały go talent handlowy i przedsiębiorczość. Lecz mimo to czuł się człowiekiem głęboko skrzywdzonym. Przez ustrój. Tuż po wojnie (którą spędził wraz z żoną w Kocku, gdzie utrzymywali się prowadząc sklep z artykułami różnymi oraz książkami) przyjechał do Lublina i za zaoszczędzone pieniądze kupił ruiny częściowo zburzonej kamienicy przy ulicy Bernardyńskiej.