Urodziłem się 30 listopada 1918 roku w Lublinie. Lata dziecinne i młodzieńcze przeżyłem beztrosko – trochę byłem łobuzowaty, uczyć mi się nie chciało. Pamiętam, że wychowałem się przy takich wielkich psach. To były wyżły. Psy lubiłem bardzo. Koty nie bardzo. Suka była Dina, pies – Bizon. Biegałem z nimi po polach. Miałem towarzyszy do zabawy. Buchaltera syn był w moim wieku. Mieszkał obok. Nazywał się Sławek Minia. Biegaliśmy po wozach, skakaliśmy po wagonach kolejowych, w każdą dziurę żeśmy wleźli. Ale nie wypuszczaliśmy się na dalekie wyprawy. Niektórzy pracownicy młyna mieszkali w pobliżu młyna. To były firmowe domy. Jeden był przed młynem. To były pojedyncze domy, takie wille. Było ich pięć. Mieszkał tam kierownik techniczny młyna. On miał swoją willę, buchalter, ojca kolega, który był kierownikiem zbytu. Był też taki mój przyjaciel baran. Jak wyszedłem z domu i gwizdnąłem to przylatywał.