Ośrodek „Brama Grodzka - Teatr NN” w Lublinie jest samorządową instytucją kultury działającą na rzecz ochrony dziedzictwa kulturowego i edukacji. Jej działania nawiązują do symbolicznego i historycznego znaczenia siedziby Ośrodka - Bramy Grodzkiej, dawniej będącej przejściem pomiędzy miastem chrześcijańskim i żydowskim, jak również do położenia Lublina w miejscu spotkania kultur, tradycji i religii.

Częścią Ośrodka są Dom Słów oraz Lubelska Trasa Podziemna.

Ośrodek „Brama Grodzka - Teatr NN” w Lublinie jest samorządową instytucją kultury działającą na rzecz ochrony dziedzictwa kulturowego i edukacji. Jej działania nawiązują do symbolicznego i historycznego znaczenia siedziby Ośrodka - Bramy Grodzkiej, dawniej będącej przejściem pomiędzy miastem chrześcijańskim i żydowskim, jak również do położenia Lublina w miejscu spotkania kultur, tradycji i religii.

Częścią Ośrodka są Dom Słów oraz Lubelska Trasa Podziemna.

Etnografia Lubelszczyzny – cykl roczny w życiu wsi – listopad

Listopad zwiastuje nadejście adwentu i okresu zimowego, stanowi ostateczne zamknięcie cyklu prac gospodarczych. W tym miesiącu szczególnie dbano o pamięć zmarłych, poddając się refleksji o przemijaniu życia ludzkiego. To również czas ostatnich już przed Bożym Narodzeniem zabaw, wróżb i uciech urządzanych w Andrzejki i Katarzynki.

 

>>> czytaj więcej o obrzędowości dorocznej na Lubelszczyźnie

Spis treści

[RozwińZwiń]

Przysłowia, wróżby i powiedzenia związane z listopademBezpośredni odnośnik do tego akapituWróć do spisu treściWróć do spisu treści

 

  • Jak listopad ciepły - marzec mrozem przewlekły. Gdy listopad mroźny, to lipiec nie groźny.
  • Deszcz z początkiem listopada, mrozy w styczniu zapowiada.
  • Gdy w listopadzie gawrony gromadnie latają, deszcze albo śniegi zapowiadają.
  • Gdy w listopadzie liść na szczytach drzew się trzyma,
  • to w maju na nowe liście spadnie jeszcze zima.
  • Gdy w listopadzie wody się podniosą, to snadź w zimie deszcze roszą.
  • Gdy listopad z deszczami, grudzień zwykle z wiatrami.
  • W listopadzie mróz, szykuj w marcu wóz.

 

1 listopad - Wszystkich ŚwiętychBezpośredni odnośnik do tego akapituWróć do spisu treściWróć do spisu treści

Uroczystość ustalona została w 835 roku przez papieża Jana XI. W całej Polsce wierzono, że w noc poprzedzającą Dzień Zaduszny dusze zmarłych wychodzą w procesji z cmentarza i udają się do kościoła gdzie uczestniczą we mszy, którą celebruje zmarły proboszcz. Dusze zmarłych w tą noc mogły również odwiedzać domostwa, dlatego zostawiano na noc uchylone drzwi, furtki i wykładano dla nich poczęstunek. Głównie we wschodniej części Polski w pobliżu cmentarzy i na rozstajnych drogach rozpalano wielkie ogniska, aby dusze mogły się przy nich rozgrzać przed powrotną drogą w zaświaty. Ogień miał chronić również przed złymi duchami i upiorami, zaduszkowe ognie płonęły wiec również na mogiłach osób zmarłych gwałtowna śmiercią oraz samobójców pogrzebanych pod murem cmentarza. Tego dnia szczodrze obdarowywano również dziadów, którzy często żebrali na cmentarzu lub w jego pobliżu:

 
Przed Wszystkimi Świętami na cmentarzu zbierały się dziady
[...] przed Wszystkimi Świętymi, na cmentarzu, na Wszystkich Świętych oczywiście groby się myło, sprzątało, przybierało, świece się paliło i na cmentarzu zbierali się nie wiem skąd, ale to były tak zwane dziady, że oni siedzieli na cmentarzu i im się dawało, no co można było dać – przeważnie pierogi się dawało. Pierogi były takiej wielkości, pieczone albo z jabłek, albo z kaszy z serem. [...] z kaszy gryczanej z serem, z kaszy jaglanej z serem, albo były z samym serem i z cebulko, ze szczypiorkiem. Te pierogi to były na święta dla rodziny do jedzenia i dawało się tym dziadom, dużo ich się piekło, bo tych dziadów były kilku tam. Wszystkim się, jedna osoba nie dała, ale każdy dawał po kilka, cztery, pięć pierogów i kładło się na grób najbliższych dla … bo wierzono, że te osoby zmarłe przyjdą w nocy i te pierogi zjedzą. Oczywiście tych pierogów na drugi dzień nie było, bo prawdopodobnie dziady je wzięli, ale tak było. Ale to trwało niedługo, później to zanikło, dzisiaj tego nie ma w ogóle, nawet nie wiedzą młode pokolenia, ale było tak. Taka tradycja była. [Irena Zamościńska, Częstoborowice, 2010]
 
Dzień Wszystkich Świętych powinien być obchodzony radośnie, co podkreśla biały kolor stroju liturgicznego. Współcześnie utrwalił się zwyczaj odwiedzania cmentarzy i palenia zniczy.
 
Przysłowia, wróżby i powiedzenia związane ze świętem Wszystkich Świętych:
  • Na Wszystkich Świętych od zrębu, utnij gałąź dębu, jeśli soku nie ma, będzie tęga zima.
  • Na Wszech-Świętych sztuka: utnij gałąź buka, gdy już soku nie ma, będzie tęga zima.
  • We Wszystkich Świętych, gdy się deszcz rozpada, może słota potrzymać do końca listopada.
  • Na Wszystkich Świętych ziemia skrzepła, to będzie zima ciepła, a jak deszcz, to trzeba będzie za piec wleść.

 

2 listopad – ZaduszkiBezpośredni odnośnik do tego akapituWróć do spisu treściWróć do spisu treści

Dawniej święto to przez ludy słowiańskie obchodzone było wiosną, a cześć i pamięć o zmarłych była bardzo ważnym aspektem dawnej wiary Słowian. Dopiero kościół katolicki przeniósł go na listopad, tłumacząc sens tego święta poprzez wiarę w istnienie nieśmiertelnej duszy ludzkiej. Tak więc w XIII w. z inicjatywy zakonów powstał chrześcijański obrzęd Zaduszek dla usankcjonowania przez Kościół dawnych zwyczajów i obrzędów oraz nadania im odmiennej formy. Z czasem ukształtowała się obrzędowość liturgiczna święta, a ustalenie go na 2 listopada zapadło w późniejszym okresie. W tradycji przedchrześcijańskiej zmarłych traktowano jak żywych, dlatego w dni poświęcone ich pamięci składano na grobach i w miejscach kultu jadło. Czeski kronikarz Kosmas, pisał że w XI wieku wieśniacy czescy oddawali jeszcze cześć starym bogom przy drzewach, gajach i nad źródłami, czyniąc ofiary i przynosząc pokarmy, żeby dusze zmarłych miały wieczny odpoczynek. Występowały również specjalne rodzaje pieczywa, które rozdawane były ubogim, a pierwotnie przeznaczone były dla dusz. Na Lubelszczyźnie przynoszono do kościoła kaszę w garnuszkach i rozdawano ją ubogim w intencji dusz poszczególnych zmarłych. Tu również obok kwiatów i lampek stawiane były na grobach miniaturowe gliniane dwojaczki czy trojaczki z symbolicznymi porcjami pożywienia dla duszy zmarłego. To echa słowiańskiej Radunicy – obrzędu polegającego na składaniu na grobach bogatych ofiar z jadła i napoju.

 
Wierzono że tego dnia dusze przychodzą na ziemię i dlatego obowiązywały pewne zakazy i nakazy - np. nie należało wylewać wody wieczorem, aby ich nie oblać. Na noc otwierano kościoły, żeby dusze mogły wejść i odpocząć. Domownicy kładli się wcześniej spać, żeby nie przeszkadzać duszom przybyłym z zaświatów. Odprawiano również nabożeństwa żałobne i modły za zmarłych. Dawniej w tym dniu przygotowywano na śniadanie siedem lub dziewięć potraw (kutię, oładki, kapustę, mięso, jajecznicę, kisiel, pierogi), które w czasie spożywania ofiarowano duszom zmarłych. Z każdej potrawy odkładano po jednej łyżce dla głodnych dusz. Obiad składał się z dziewięciu potraw: kutii, kapusty, mięsa, krupniku na mięsie ze świni, krupniku na baraninie, krupniku z kaszy, krupniku z pierogiem, jajecznicy z sadłem, suchego sera. W 1779 r. archidiakon lubelski Olechowski zakazał urządzania uczt zaduszkowych. W okolicach Hrubieszowa zaduszkowe pieczywo nazywano knyszkami. W dzień zaduszny wystrzegano się wszelkiej pracy koło lnu i przędziwa, by niezapruszyły się duszyczką oczy. Lud wierzył, że w noc poprzedzającą dzień zaduszny powstaje w kościele wielka jasność i wszystkie dusze modlą się przed wielkim ołtarzem. Ma być to o północy, później każda duszyczka odwiedza progi swego ziemskiego domostwa.
Istniało wiele opowieści o wydarzeniach jakie tej nocy wedle mniemania ludu miały miejsce w kościele z udziałem dusz. Jedna z bardziej znanych opowieści mówi o matce, która bardzo dużo płakała po śmierci córki, dla której łzy matki były ciężarem.
 
Po zmarłych nie można zbyt długo płakać:
Jeszcze panienką byłam, chodziliśmy z, robótki takieśmy to na drutach się robiło to, to już tego dnia broń Boże w Zaduszki nie wolno było pójść nigdzie, bo ze, z Zaduszek na Wszystkich Świętych w nocy przychodziły zmarłe do domu. Nie przeszkadzać, o tak. A opowiadała taka babcia jedna, ja nie wiem, czy to prawda, czy to była nieprawda, że tak jedna matka płakała o swojo córke, umarła jej taka młoda i tak płakała, rozpaczałą bardzo o to córke, ale mówi, co tam jest, ksiądz zostawia ornat w kościele, wszystko zostawia, ja pójde do kościoła i zobaczę jak to przyjde, jak to ido te dusze. I że to tak było, ale ja wiem, może to nie prawda, a ja mówię, co słyszałam to powtarzam, od takiej babci starszej, że poszła do tego kościoła w yy, za, Zadusznego dnia na Wszystkie Święta. Siadła sobie w ławce, w pierwszej i siedzi o tak w kościele, ale już godzina jest dwunasta, już salachod jest, że ido, najpierw ksiądz szed. Ksiądz jeden, drugi, trzeci ksiądz, ido, później ido zakonnice, widzi, ido. Później idzie młodzież taka, idzie, ido. Później dzieci takie, dzieci, ale ido jedne dzieci, ido drugie, ale dzieci to, i ta młodzież wiaderka majo takie ze sobo. Ale po jednym wiaderku takim i coś nioso w tym wiaderku, ale patrzy - na ostatku idzie jej córka, dwa wiadra dźwiga, w jednej ręce i w drugiej. I tak, na ostatku, na samym, nie ma ani koleżanki przy sobie, tylko idzie ostatnia, i tak sobie stawia te wiaderka i odpoczywa i znów bierze w ręce i idzie. Doszła do tej matki i ta matka jednym wiaderkiem oblała, mówi: Po co ty płaczesz o mnie, widzisz jaka mnie jest bieda teraz, ja musze dźwigać twoje łzy, ciężar mam taki, wszyscy pośli, ja na ostatku – mówi - to bez ciebie mówi ten ciężar dźwigam. I czy to było prawdziwe, czy to było nieprawdziwe. I teraz jak nieraz o tak jak ja płakałam o syna, nie płacz ta starsze takie, jak ja kobiety mówio - widzisz jako oblała jo córka, co płakała? Matce nie wolno o dzieci płakać. Niech dzieci o rodziców płaczo, ale matce nie wolno, bo dziecko cierpi. I tak nieraz taka drętwa się robię, przypominam sobie to, i tak słyszałam, że tak mówiła ta babcia, że to prawda była. Ale czy to prawda, czy to. [Janina Woch, Wólka Kątna, 2011]
 
 
Ważnym elementem były również ognie zaduszkowe. Początkowo rozpalano je na rozstajnych drogach, aby służyły wędrującym duszom jako drogowskazy i dawały im możliwość ogrzania się. Około XVI-XVII wieku ognie te zaczęto palić na cmentarzach przy grobach zmarłych. Współcześnie palimy świeczki i znicze na grobach.
 
 
Przysłowia, wróżby i powiedzenia związane z Zaduszkami:
  • Dzień Zaduszny, bywa pluśny,
  • Niebo płacze, ludzie płaczą, a ubogich chlebem raczą, rozdając jałmużnę,za duszyczki różne.
 
 
 
Ma Lubelszczyźnie funkcjonował zwyczaj  zwany pominkami. W umówionym dniu po nabożeństwie gospodarz zapraszał na obiad krewnych i sąsiadów, bogatsi zapraszali również księdza, który święcił zagrodę. Każdy gość przynosił ze sobą kawałek chleba, który kładł na stole, klękał, odmawiał pacierz, następnie witał się z domownikami. Po zebraniu chleba święcono chałupę i zabudowania, odmawiano modlitwę za zmarłych i dopiero zasiadano do stołu. Współcześnie w kościołach praktykowany jest zwyczaj wypominków – modlitwy za zmarłych zamówione wcześniej na specjalnych kartkach.

 

11 listopad – św. MarcinaBezpośredni odnośnik do tego akapituWróć do spisu treściWróć do spisu treści

Św. Marcin był rycerzem, żył w IV w., znany był z miłosiernych uczynków. Czczony jako opiekun koni, bydła, żołnierzy i ubogich. Strażnik gromadzonych w jesieni zapasów. Legenda głosi, że święty mimo sprzeciwu został wybrany biskupem. Na wieść o tym skrył się przed posłańcami w jednym pomieszczeniu z drobiem. Jednak gęsi głośnym gęganiem zdradziły jego kryjówkę. Przyjąwszy w końcu godność biskupią w czasie głodu kazał piec gęsi, którym stary Rzym pamiętając o swoim ocaleniu nadał status niemal świętych. Od tej pory gęś stała się atrybutem świętego, dlatego w dniu tym ucztowano na pieczonej gęsi, a z jej kości piersiowej czyniono wróżbę – biała wróżyła zimę śnieżna i mroźną, pstra zimę niestałą, w połowie białą i w połowie ciemną, w połowie ostrą i w połowie lekką, ciemna – deszczową. Tego dnia należało zakończyć wszelkie prace polowe. W okolicach Międzyrzeca praktykowany był też zwyczaj składania daniny dla dworu i księdza, zwany meszne.

 
Przysłowia, wróżby i powiedzenia związane ze świętem św. Marcina:
  • Na świętego Marcina, gęś do komina.
  • Wesele Marcina – gęś i dzbanek wina!
  • Gdy Marcinowa gęś po wodzie, będzie Boże Narodzenie po lodzie (i odwrotnie).
  • Gdy wiatr od południa w wigilię Marcina, będzie na pewno lekka zima.
  • Dzień świętego Marcina dużo gęsi zarzyna.
  • Chmurny Marcin chętnie przyprowadza łagodną zimę, mrozy straszne zgładza.
  • Na świętego Marcina, gdy się woda ścina i gęsi pierś biała, to będzie zima stała.
  • Na świętego Marcina najlepsza gęsina; patrz na pierś, patrz na kości, jaka zima nam zagości.
  • Pierś z Marcinkowej gęsi jest biała, to zima dobrze będzie statkowała.
  • Słońce w Marcina – nie zmarznie ozimina.
 

 

PrządkiBezpośredni odnośnik do tego akapituWróć do spisu treściWróć do spisu treści

Prządki lub wieczory prządkowe zaliczyć można do najstarszych zwyczajów ludu polskiego. Było to zgromadzenie dziewcząt, które spotykały się wspólnie podczas długich zimowych wieczorów, począwszy od drugiej połowy listopada do czasu mięsopustu w roku następnym. Kobiety spotykały się zwykle w największej izbie we wsi, gdzie darły pierze, przędły, robiły na warsztatach.  W zależności od tego czym danego wieczoru zajmowano się były to – pierzarki, obieraczki, tłoka – pomoc sąsiedzka.

 

Przysłowia, wróżby i powiedzenia związane ze zwyczajem prządków:

  • Od Godów do Nowego Roku, siedzą prządki do zmroku.

 

25 listopad – KatarzynkiBezpośredni odnośnik do tego akapituWróć do spisu treściWróć do spisu treści

W tym dniu kawalerowie uprawiali wróżby miłosne. Wierzono że upragniona dziewczyna może ukazać się we śnie w nocy z 24 na 25 listopada, zwłaszcza jeśli kawaler po wieczornym myciu wytarł się kobieca koszulą, bądź spał na kobiecej bieliźnie włożonej pod prześcieradło. Chłopcy często przygotowywali karteczki z imionami dziewczyn i wkładali je pod poduszkę. Rano wyciągali jedną karteczkę, na której widniało wedle wróżby imię przyszłej małżonki. W tym dniu wróżyły też dziewczęta w okolicach Tomaszowa Lubelskiego – panny łamały gałązki wiśni i wkładały je do wody. Jeśli gałązki zakwitły na Boże Narodzenie, wróżyło to szybkie pójście za mąż i udane małżeństwo. Wieczorem młodzi zbierali się i tańczyli ostatni raz przed postem, wedle przysłowia: Św. Katarzyna klucze pogubiła, a św. Andrzej znalazł i zamknął skrzypki zaraz.

 

Przysłowia, wróżby i powiedzenia związane ze świętem św. Katarzyny:

  • Święta Katarzyna, adwent zaczyna, święty Jędrzej jeszcze mędrzej (ściślej).
  • Święty Andrzej grzechem, święta Katarzyna śmiechem.
  • Jak się Katarzyna głosi, tak się Nowy Rok głosi.
  • Od świętej Katarzyny nie prześladuj już zwierzyny.
  • Święta Katarzyna śluby ucina.
  • Święta Katarzyna adwent rozpoczyna.
  • Święta Katarzyna pokazuje, jaką pogodę nam styczeń zgotuje.
 

29/30 listopad – AndrzejkiBezpośredni odnośnik do tego akapituWróć do spisu treściWróć do spisu treści

Pierwsze wzmianki o tym zwyczaju pochodzą z połowy XVI w. W tym dniu wróżby matrymonialne były domeną panien. Przed przystąpieniem do wróżb dziewczęta starały się pozyskać pomoc i opiekę św. Andrzeja poprzez modlitwy i zachowanie postu. Do najpopularniejszych wróżb należało topienie wosku i lanie go przez dziurkę od klucza, słomę, miotłę lub podkowę. Po zastygnięciu przyglądano się pod światło i interpretowano kształt cieni. Inna wróżba polegała na tym, że panny zbierały się w jednym miejscu i przygotowywały placki zwane andrzejkami, kukiełkami lub gomułkami. Każda panna przynosiła ze sobą garść mąki lub żyta, które mielono w żarnach w odwrotnym kierunku – w lewo. Mąkę rozczyniały wodą przyniesioną w ustach z wiadra stojącego przy studni. Placki należało upiec w piecu, do którego dokładano drewno kradzione od sąsiadów. Następnie każda z dziewcząt znaczyła placek swoim imieniem, smarowały je tłuszczem, kładły na wieku dzieży lub maglownicy i wpuszczały psa. Dziewczyna, której placek pies zjadł jako pierwszy, najszybciej wyjdzie za mąż. Jeśli pies złapał placek i pobiegł z nim do progu, również oznaczało to zamążpójście. Jeśli pies schował się z nim pod łóżko oznaczało to śmierć dla właścicielki placka. Jeśli placek pozostał tylko nadgryziony, znaczyło to że kawaler porzuci dziewczynę.
 
Wróżenie z psem:
Takie my bułki robili. Musieli my nanieść wody w gębie. Tako rzeczka niedaleko była, to my ponabierali w gebe wody. Idziemy, idziemy już mamy niedaleko do domu, to się która roześmiej wszystko wyleciało, wszystko... Musieli my się wracać ze trzy razy, a no i te bułki my robili: mliło się. Takie były żarna u nas na, na opak trza było: nie o tak się kręciło, tylko w drugo strone. Mlily my takie pszenice, tam żyto, co tam było dla tego psa przynieśli mu tyj wody. No, tero się nie śmiejemy, bo nie naniesiemy ! I tak z pare razy my się wracali, ale my nanieśli no te wode. Zrobiło się tych bułek i tako maglownica była, co się wałkowało takie szmaty [...], tu się położyło i te zagniotło się i te bułki każda se robiła swoje te bułeczke i wiedziała, któro czyja je. I nakładli my [...] na tyj maglownicy tych bułek ji psa się w takich spodnich, w gaciach jakiś takich kalesonach łoblekło ji tutaj go się przyprowadziło [...] A łon ten pies jak był głodny – nie dawało mu się jeść [śmiech] jakby się najod, to by potem nie chciał tych bułek jeść [śmiech]. To czasami jeszcze i tak chapnon jedna [jedną bułkę] i rozgryzł i zostawił, a czasami to on połapał, połapuł i zjadł, a tam gdzie z jedna jeszcze wypluł: To ta już, już o nie ożeni, bo wypluł bułkę. Takie my śmieszne robili. [Bronisława Papież, Kocudza, 2002, TL]
 
 
W okolicach Krasnegostawu, aby upiec placek, dziewczęta musiały przynieść wodę z rzeki w ustach, w czym umiejętnie przeszkadzali im chłopcy:
 
Dziewczęce wróżby na św. Andrzeja:
[…] na Andrzeja, no to właśnie to różne tam kukiełki robili, to pączki, ale naj, najśmieszniej było, że jak była niedaleko rzeka, bo u nas to do Wieprza kilometr, prawda, ale jak były, tutaj jest za Żółkiew, czy w ogóle, no i dziewczęta robiły te malutkie pączki, żeby i tam wkładały i koraliki, i jakiś pierścionek, czy coś tam, no i później, co pies złapał to prawda, to medalik, to która wyjdzie za mąż tam, takie były wróżby. A najgorzej, bo chłop, to trzeba było zagnieść ciasto i w buzi przynieść wodę z rzeki. To było naprawdę, a chłopcy wiedzieli, że już dziewczęta tam gniotą te pączki, więc stawały za płotem i rozśmieszały i z powrotem musiała dziewczyna. Nieraz to musiały się dziewczęta nabiegać, żeby w tej buzi przynieść wodę na te pączki. […] W ustach. Nie w niczym tylko w ustach. [...] też liczyli prawda, ten, kołki w płocie, sztachety, tam wogle to, a takie jak na Andrzejki to jeszcze buty tam stawiali od tego, także różne były wróżby… [Maria Gleń, Zakręcie, 2011]
 
 
W niektórych wsiach w okolicach Biłgoraja (Huta Stara, Ciosmy, Dąbrowica) przyprowadzano do izby gąsiora i zawiązywano mu łeb. Dziewczynie, którą pierwszą dziobnął wróżono szybkie zamążpójście. Podobnie wróżono w Kocudzy.
 
Wróżenie z gęsią:
No a gąsior, to tak samo. To. Tak: jak chodńł, chodził, chodził, a potem się przyprowadziło, to jak tam która tam złapała za te [spódnicę], jak przyleciał i tak za te spódnice za kogoś złapał, to tyż pierwsza się ożeni. [Bronisława Papież, Kocudza, 2002, TL]
 
 
W Gęsi koło Parczewa dziewczęta wołały do izby koguta lub kurę, sypały po garści pszenicy koło siebie i dziewczyna, do której kogut lub kura zbliżyła się pierwsza, miała wkrótce wyjść za mąż. Dziewczęta zawieszały też placek u powały i podskakiwały starając się uchwycić go zębami. Jeżeli którejś się to udało, było dla niej wróżbą pomyślną. W Kłodzie Dużej dziewczęta w wigilię św. Andrzeja robiły kluski z pszennej mąki, znaczyły je i wrzucały na gorącą wodę. Pierwsza za mąż miała wyjść ta dziewczyna, której kluska najpierw wypłynęła na wierzch. Do praktyk wróżebnych używano także różnych przedmiotów. I tak na przykład w Krasnobrodzie pod trzy miski gliniane chowano rutę, czepiec i różaniec. Dziewczęta z zamkniętymi oczyma podnosiły miski. Odkrycie ruty wróżyło, że dziewczyna pozostanie panną przez dłuższy czas, czepiec oznaczał szybkie zamążpójście, różaniec - że zostanie zakonnicą.
Podobną wróżbę praktykowano także w Kocudzy:
 
Wróżba z kubkami:
- No i kładło się pod każdy kubek. Trzy było, trzy kubki: pod jednym kubkiem leżał różaniec, pod drugim pierścionek i mirt, mirt oznaczał - staropanieństwo. Różaniec - to była zakonnica. Albo ksiądz. A obrączki – pójście za mąż. A pieluch - no że będzie miała dziecko.
- No i to się wykręcało dziewczynę, to tak, żeby nie widział, tam się szacher macher robiło i potem ona się wykręcała buzio do tyłu kubków, no i wybierała sobie, no który wybrała, jak wybrała pierścionek, to pójdzie w tym roku za mąż, a jak różaniec to pójdzie do zakonu, a jak ten mirt - to się tam... [Janina Korczak, Kocudza, 2002, TL]
 
 
Wieczorem dziewczęta wybiegały na podwórze i nasłuchiwały, z której strony zaszczeka pies - z tej bowiem właśnie należało spodziewać się męża. Robiono także małe gałki z włókien lnu. Dziewczyna brała dwie spośród nich i podpalała, jeśli płonąc uleciały ku górze lub jednocześnie spaliły się, oznaczało to rychłe zakończenie stanu panieńskiego.
 
Kuleczki z lnu
- No i kuleczki takie się robiło, len, cieniutkie takie kuleczki i kładło się tak, no ji tam. To, to dziewczynka się zawołało: „Wybierz sobie, która twoja, któro twojego chłopaka" ji podpalało się to. I to ten len, to takie było prawdziwe: jak tak poleciały obydwie [kuleczki], złączyły się to się ozeni, a zostuła [jedna], jedno poleciało no to już je zostawił, ona już nie poleci.
- No, nieraz gno za nim, a [...] łona jeszcze tam ta no do góry leciała i się śmiali, że ta to goni, goni za nimi.
-I było tak, że się złapały w górze - ten len palący i tam się dorwały i to już była murowana para. I upaliły się. [Janina Korczak, Kocudza, 2002, TL]
 
W Drohiczanach (Hrubieszowskie) dziewczęta biegały do rzeki i nabierały wodę wiadrem. Gdy z wodą nabrały patyków mówiły, że przyszłym ich mężem będzie stolarz lub stelmach, gdy ziemię, że będzie rolnikiem. Powszechne były również wróżby przy użyciu obuwia. Dziewczęta stawiały buty rzędem na podłodze i przestawiały je kolejno w stronę drzwi. Dziewczyna, której but pierwszy znalazł się za progiem, pierwsza miała wyjść za mąż. We wsiach w okolicach Włodawy i Białej Podlaskiej dziewczęta kładły buty do niecki drewnianej i kołysały nią. W najbliższym czasie miała zostać mężatką ta, której but pierwszy wypadł z niecki. Szeroko znana była także wróżba z kartek - dziewczęta na noc kładły pod poduszkę kartki puste i z różnymi imionami chłopców. Po obudzeniu się rano wyciągały kartki. Puste oznaczały panieństwo, natomiast imię wypisane na wyciągniętej kartce było imieniem przyszłego męża.
 
Karteczki wkładane pod poduszkę:
Bo ja to pisałam kartkę tam [...] imiona chłopaków na każdej jednej kartce, była tam jedna kartka: tam Staś, drugi Wojtek, trzeci Stefan i pod głowę podkładałam i rano wstawałam, wstawała i na Andrzeja.... no i wyciągałam, które, które to tam wyciągałam, ale to i tylko jedną kartkę musiałam se wyciągnąć.[Janina Korczak, Kocudza, 2002, TL]
 
Aby wróżba taka była prawdziwa, należało pościć przez cały dzień.
Puszczano również wianki z ruty lub miru, łupinki z orzecha, albo igły jodły, a gdy te zeszły się ze sobą, para miała stać się małżeństwem. Panny wróżyły również ze sztachet w płocie i drew przyniesionych z cudzego podwórka. Jeśli liczba ich była parzysta, oznaczało że panna jeszcze w tym roku wyjdzie za mąż, a jeśli nie, wtedy będzie musiała poczekać przynajmniej do przyszłego roku.
 
Wróżenie z przyniesionego drewna
To drzewo przynosili też do mieszkania. Jak jest no wychodziło się i brało się, o ile się wzieło drzewa i się przynosiło potem do mieszkania i się liczyło. Jak para - no to będzie para, a jak nie, no to sie będzie chodziło. [Janina Korczak, Kocudza, 2002, TL]
 
Panny podchodziły też z zasłoniętymi oczami do kołków w płocie, jeśli trafiał się cienki, taki też miał być przyszły mąż – chudy. Gdy trafił się krzywy oznaczało to, że maż może być kulawy. W północnej części Lubelszczyzny dziewczęta motały wieczorem lniane nici na drodze do swojego domu. Jeśli chłopiec złapał się w nie, oznaczało to że zostanie mężem owej panny. Jeżeli nici poprzerywał, wróżba była niepomyślna.
Duże znaczenie przywiązywano do snów z andrzejkowej nocy - mężczyzna we śnie oznaczał szybki koniec panieństwa, kołyska - narodziny dziecka, pies staropanieństwo, trumna- śmierć itp. Stosowano także różne praktyki, aby sny się spełniły - dziewczyna na przykład zjadała bardzo słony placek upieczony z łyżki mąki i soli a następnie pościła. Kto się jej przyśnił w nocy podając wodę ― ten miał zostać przyszłym mężem. Ustawiano też pod łóżkiem miskę z wodą i w nocy miał się przyśnić kawaler przeprowadzający dziewczynę przez wodę (Kłoda Duża).
By zobaczyć swego przyszłego małżonka, dziewczęta wpatrywały się też o północy w lustra lub w obrączkę zanurzoną w wodzie.
Zabiegiem magicznym, który miał przyśpieszyć zamążpójście, było również obsypywanie łóżka ziarnem – czynność ta tożsama jest z obrzucaniem ziarnem młodej pary, był to sposób na zaklęcie płodności dla młodej pary. W byłym woj. bialskopodlaskim dziewczęta sypały len pod poduszkę i mówiły:
 
 
Andrzeju, Andrzeju
ja tobie len sieju.
Daj mi znać,
z kim będę ślub brać.
(Drelów)
 
lub:
 
Andrzeju, Andrzeju
ja tobie len sieju.
A ty oznajm mnie,
Kto moim będzie.
(Kownaty)
 
W Gnojnie dziewczęta siały len za oknem mówiąc:
 
Andrzeju, Andrzeju
ja na ciebie len sieju.
Daj znać, z kim
ja będę do ślubu stać.
 
 
W Zalinie dziewczęta wychodziły do ogrodu, uderzały drzewo czarnego bzu i mówiły:
 
A ty bzie, mnie bez męża źle.
.
 
Podobnie czyniły w Spiczynie i Zawieprzycach - uderzając w pień bzu recytowały:
 
Oj ty bzie, ty bziaku
daj mi chłopa tego roku.
Oj ty bzie, chłopa mi się chce.
Choć o jednym oku,
oby tego roku.
 
Dawniej wróżby andrzejkowe traktowano bardzo poważnie, mogły w nich uczestniczyć wyłącznie panny na wydaniu. Obecnie jest to przede wszystkim zabawa.
 
Przysłowia, wróżby i powiedzenia związane z Andrzejkami:
  • W noc świętego Andrzeja, panną z wróżby nadzieja.
  • Noc Andrzeja świętego, przywiedzie narzeczonego.
  • Na świętego Andrzeja, trza korzucha dobrodzieja?
  • Na święty Jędrzej szukają baby przędzy.
  • Gdy miękko na Jędrzeja, to niedobra nadzieja.
  • Gdy święty Andrzej ze śniegiem przybieży, sto dni śnieg na polu leży.
  • Gdy święty Andrzej poleje, popruszy – cały rok nie w porę rolę moczy, suszy.
  • Śniegi Andrzejowe zbożu nie są zdrowe.

 

 

 

 

Pozostałe dni listopada - przysłowia, wróżby i powiedzeniaBezpośredni odnośnik do tego akapituWróć do spisu treściWróć do spisu treści

3 listopad:
 
  • Kiedy swego czasu goły las nastaje, święty Hubert z lasu cały obiad daje.
 
9 listopad:
  • Na świętego Teodora ściągaj krupy do chałupy.
  • Na świętego Teodora zapełnione gumno i komora.
 
13 listopad:
  • Na Stanisława Kostkę ujrzysz śniegu drobnostkę, a na Ofiarowanie (8 XII) przydadzą się i sanie.
 
16 listopad:
  • W Edwarda jesień twarda.
 
17 listopad:
  • Od świętej Salomei zima jest w nadziei.
 
19 listopad:
  • Na świętą Elżbietę bywa śnieg po pietę.
  • Zjawia to Elżbieta święta, czy ta zima będzie cięta.
 
22 listopad:
  • Gdy na świętą Cecylię grzmi, rolnikom o dobry roku śni.
  • Święto Cecylii jesień nam umili.
 
24 listopad:
  • Jaka na Jana od Krzyża pogoda się głosi, taką Nowy Rok przynosi.

 

Opracował Piotr Lasota

 

RozmówcyBezpośredni odnośnik do tego akapituWróć do spisu treściWróć do spisu treści

Maria Gleń – M. G., ur. w 1933 r., we wsi Zakręcie, gmina Krasnystaw, gdzie całe życie mieszka. Nagranie – Piotr Lasota, 2011r.

Janina Korczak – J.K., ur. w 1926 r. w Kocudzy, pow. Janów Lubelski, gdzie przez całe życie mieszka. Nagranie – Jan Adamowski, 2002 r. Relacja publikowana w „Twórczości Ludowej”, TL, 2002, nr 4.

Bronisława Papież – B.P., ur. w 1937 r. we Władysławowie, od 1975 r. zamieszkała w Kocudzy, pow. Janów Lubelski. Nagranie - Jan Adamowski, Joanna Lipiec, 2002r. Relacja publikowana w „Twórczości Ludowej”, TL, 2002, nr 4.

Janina Woch – J. W., ur. w 1925 r. w Abramowie, gmina Abramów. Po ślubie zamieszkała w Wólce Kątnej, gmina Markuszów. Nagranie – Piotr Lasota, 2011r.
 
Irena Zamościńska – I.Z., ur. w 1929 r. we wsi Częstoborowice, gmina Rybczewice. Od 1944 r. mieszka w Lublinie. Nagranie – Emilia Kalwińska, 2010r.

 

LiteraturaBezpośredni odnośnik do tego akapituWróć do spisu treściWróć do spisu treści

Adamowski Jan, Tymochowicz Mariola, Obrzędy i zwyczaje doroczne z obszaru województwa lubelskiego (próba słownika), [w:] Dziedzictwo Kulturowe Lubelszczyzny. Kultura Ludowa, pod. red. Alfreda Gaudy, Lublin 2001.

Adamowski Jan, Tymochowicz Mariola, Materiały do obrzędowości dorocznej z okolic Janowa Lubelskiego,  [w:] „Twórczość Ludowa”, 2002, nr 4.

Ferenc-Szydełkowa Ewa, Rok kościelny a polskie tradycje, Poznań 1988.

Gloger Zygmunt, Rok Polski. W życiu, tradycji i pieśni, Warszawa 1900.

Ogrodowska Barbara, Polskie obrzędy i zwyczaje doroczne, Warszawa 2009.

Pełka Leonard, Polski rok obrzędowy. Tradycje i współczesność, Warszawa 1980.

Petera Janina, Andrzejki na Lubelszczyźnie, [w:] „Twórczość Ludowa”, 1997, nr 1.

SzczypkaJózef, Kalendarz polski, Warszawa 1984.

 

Powiązane artykuły

Zdjęcia

Wideo

Audio

Historie mówione

Słowa kluczowe