Ośrodek „Brama Grodzka - Teatr NN” w Lublinie jest samorządową instytucją kultury działającą na rzecz ochrony dziedzictwa kulturowego i edukacji. Jej działania nawiązują do symbolicznego i historycznego znaczenia siedziby Ośrodka - Bramy Grodzkiej, dawniej będącej przejściem pomiędzy miastem chrześcijańskim i żydowskim, jak również do położenia Lublina w miejscu spotkania kultur, tradycji i religii.

Częścią Ośrodka są Dom Słów oraz Lubelska Trasa Podziemna.

Ośrodek „Brama Grodzka - Teatr NN” w Lublinie jest samorządową instytucją kultury działającą na rzecz ochrony dziedzictwa kulturowego i edukacji. Jej działania nawiązują do symbolicznego i historycznego znaczenia siedziby Ośrodka - Bramy Grodzkiej, dawniej będącej przejściem pomiędzy miastem chrześcijańskim i żydowskim, jak również do położenia Lublina w miejscu spotkania kultur, tradycji i religii.

Częścią Ośrodka są Dom Słów oraz Lubelska Trasa Podziemna.

Zakazane książki – cenzura władz komunistycznych (1944–1989)

Lata 1945–1948 były czasem umacniania władzy przez komunistów. Okres ten charakteryzował się jeszcze względną wolnością czytelniczą. Istniały prywatne wydawnictwa, a nawet wychodziła w miarę niezależna prasa. Nie było jeszcze większych problemów w dostępie do przedwojennych książek. Ci, którzy powracali z emigracji, przywozili często ze sobą druki emigracyjne. Ale był to już pierwszy okres działań cenzury. Po upaństwowieniu rynku wydawniczego i księgarskiego rozpoczął się proces narzucania czytelnikom literatury zgodnej z obowiązującą ideologią oraz równoległy proces wycofywania z bibliotek wielu tzw. „nieprawomyślnych” książek. Powstawały listy zakazanych książek, a cenzura rosła w siłę.

Spis treści

[RozwińZwiń]

Niszczenie książekBezpośredni odnośnik do tego akapituWróć do spisu treściWróć do spisu treści

W ZSRR oraz w krajach bloku komunistycznego, w tym w Polsce, książek uznanych za nieprawomyślne nie palono na stosie, tak jak to robili Niemcy, ale po wcześniejszym wycofaniu z bibliotek i księgarń oddawano je na przemiał.

Jako ciekawostkę podajmy, że niszczenie książek stało się tematem dla wielu pisarzy. Warto tu wspomnieć o następujących książkach: 451 stopni Fahrenheita Raya Bradburego, Rok 1984 George΄a Orwella, Zbyt głośna samotność Bohumila Hrabala.

CenzuraBezpośredni odnośnik do tego akapituWróć do spisu treściWróć do spisu treści

O początkach działalności cenzury w Lublinie (przed 1948 rokiem) pisze Józef Zięba:

Każda publikacja podlegała trzykrotnemu zezwoleniu cenzury. Ubiegano się najpierw o pozwolenie na skład, następnie druk, a w końcu na rozprowadzenie. Z tym jakoś wydawcy sobie radzili. Cenzorzy zachowywali jeszcze pozory kulturalnej perswazji. Oto sformułowania z listu cenzora do redakcji „Lamusa”  w związku z ingerencjami w złożonym do zatwierdzenia rękopisie monografii Juliusza Kleinera o Zygmuncie Krasińskim: Zakreślone czerwonym ołówkiem bezwzględnie skreślić. Str. 31 – zamiast słowa „demagog” użyć „przywódca”,  lub wyrazy pokrewnego. 32 – wykreślić „obecnie”. Na str. 94 słowo „komunista” może być pozostawione w rękopisie o ile termin ten był już w czasach Z. Krasińskiego potocznie używany. W wypadku przeciwnym zamiast „komunista” użyć słowa „myśliciel”1.

Siedziba cenzury lubelskiejBezpośredni odnośnik do tego akapituWróć do spisu treściWróć do spisu treści

Przez całe lata siedziba cenzury mieściła się na trzecim piętrze budynku Akademii Medycznej stojącego na skrzyżowaniu ul. Narutowicza i Okopowej.

O cenzurze i pracujących tam cenzorach w tekście „Hamulcowi” opowiada Mirosław Derecki:

Na najwyższym piętrze budynku przy zbiegu ul. Hempla i ul. Okopowej urzędowali „hamulcowi”. Tak często lubelscy dziennikarze nazywali pracowników Wojewódzkiego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk. Czyli – cenzury. Przez ręce „hamulcowych” musiał przejść każdy papierek przeznaczony do publikacji i każdy tekst jaki miał być wygłoszony w radiu czy na scenie. Ocenzurowaniu podlegały także bilety wizytowe, zaproszenia na śluby, zawiadomienia o mających się odbyć jakichkolwiek imprezach. Nawet na tekście żałobnej klepsydry musiała być przystawiona pieczątka cenzora2.

Cenzura i autocenzuraBezpośredni odnośnik do tego akapituWróć do spisu treściWróć do spisu treści

Mirosław Derecki:

Hamulcowy miał dokładnie wszczepiony w swoją mentalność cały system osobiście dotyczących go hamulców; ideologicznych, partyjnych, charakterologicznych, wynikających z zawiści wobec ludzi twórczych, z osobistych kompleksów, życiowego wygodnictwa, itd. A w dodatku – nad sobą, w warszawskiej centrali... – miał swojego „własnego” cenzora. Który go sprawdzał dokonując co pewien czas szczegółowego bilansu uchybień i niedokładności podopiecznego.

Można więc było „puścić” drobnostkę, ale nie było mowy o czymś poważnym. Jak na przykład o tym, że w ogóle istnieje ktoś taki jak: Sławomir Mrożek, Czesław Miłosz, albo Artur Międzyrzecki (kiedyś długo i bezowocnie, szukałem noty biograficznej o tym ostatnim w monumentalnym Słowniku Współczesnych Pisarzy Polskich, z lat siedemdziesiątych).

Istniała jeszcze, nader sprawnie działająca „cenzura wewnątrzredakcyjna”, sprawowana przez redaktorów naczelnych i wielu innych tzw. dziennikarzy funkcyjnych. Nie mówiąc już o rzeczy najstraszniejszej, będącej wynikiem stałej presji systemu politycznego i jego pochodnych – o „autocenzurze” narzucanej sobie – w mniejszym lub większym stopniu – przez samych autorów tekstów. Moja eks-szefowa „Kameny”, Maria Bechczyc – Rudnicka (bojąca się zresztą – czego nie wolno pominąć! – cenzury jako narzędzia wszechobecnej, w jej mniemaniu, partii aż nazbyt przesadnie), zaśmiewając się (skądinąd) z „bezwzględności” cenzury carskiej (którą doskonale pamięta z lat młodości, ukuła sobie (chyba na pocieszenie) teorię – że... dla prawdziwie inteligentnego autora bezwzględność i „wszechwtrącalność się” komunistycznej cenzury jest czymś ... swoiście „przydatnym”. Stymuluje go bowiem do takiej ekwilibrystyki słownej, takiej zręczności intelektualnej, która zdolna jest wyprowadzić w pole cenzora i w końcu ... powiedzieć (tylko w inny sposób) wszystko to, co się chciało3!

Ludzie mrówczej pracyBezpośredni odnośnik do tego akapituWróć do spisu treściWróć do spisu treści

Mirosław Derecki:

Panowała tam cisza, nastój niezwykłego skupienia, jakiejś takiej – „mrówczej pracy”.
Ci wszyscy ludzie bez chwili wytchnienia ślęczeli w milczeniu nad najróżnorodniejszymi tekstami. Od najbardziej nieistotnych, głupich, banalnych, po najbardziej wartościowe pod względem filozoficznym, publicystycznym, literackim. Ale tylko nieliczni, najbardziej inteligentni, (których drogi życiowe, nie wiem w jaki sposób, zawiodły właśnie do świata „hamulcowych”, a którzy mogliby przecież w innym zawodzie naprawdę czegoś dokonać), gotowi byliby rozprawiać się z przedstawicielem redakcji gazety, książkowego wydawnictwa, lub – z autorem „zaingerowanego” tekstu. Reszta przetrawiała zadrukowane kartki leżące przed nimi w sposób mechaniczny. Pod kątem idealnie wbitych do głowy zasad i punktów „kodeksu” cenzorskiego4.

LiteraturaBezpośredni odnośnik do tego akapituWróć do spisu treściWróć do spisu treści

Czechowicz J., Listy do Kazimierza Jaworskiego, [w:] Czechowicz J., Listy, [oprac.] Kłak T., Lublin 1977.
Derecki M., Hamulcowi, „Gazeta Wyborcza w Lublinie”, 22.10.1993, Lublin 1993.
Zięba J., Od „Czytelnika” do Lubelskiej Spółdzielni Wydawniczej, „Kultura i Społeczeństwo” 5/6, 2005 .

PrzypisyBezpośredni odnośnik do tego akapituWróć do spisu treściWróć do spisu treści

  1. Wróć do odniesienia J. Zięba, Od „Czytelnika” do Lubelskiej Spółdzielni Wydawniczej, „Kultura i Społeczeństwo” 5/6, 2005 r., s. 23.
  2. Wróć do odniesienia M. Derecki, Hamulcowi, „Gazeta Wyborcza w Lublinie”, 22.10.1993, Lublin 1993.
  3. Wróć do odniesienia M. Derecki, Hamulcowi, „Gazeta Wyborcza w Lublinie”, 22.10.1993, Lublin 1993.
  4. Wróć do odniesienia M. Derecki, Hamulcowi, „Gazeta Wyborcza w Lublinie”, 22.10.1993, Lublin 1993.