Lublin – ulica Krawiecka (nie istnieje)
Stał na niej szereg rozrzuconych w malowniczym nieładzie domków, połamanych i pokrzywionych. Domy na tej ulicy nie były stare, ale miały bardzo ciekawą i oryginalną architekturę z poddaszami, werandami i balkonami. Jednak jedną wspólną cechą tych domów było to, że wszystkie były zrujnowane, miały dziurawe dachy, popękane fundamenty, krzywe schody i niezliczoną ilość mieszkańców.
Spis treści
[Zwiń]Krawiecka - ulica nędzy
Ulica Krawiecka była ową najuboższą, obalającą mit wielkiej zamożności Żydów lubelskich i polskich w ogóle. To właśnie na tego typu ulicy, jak Krawiecka, w rozlicznych dzielnicach żydowskich w całej Polsce mieszkali ludzie, których sami Żydzi nazywali "luftmenszen - żyjący z powietrza". Nikt nie wiedział dokładnie, z czego utrzymywały się wielodzietne rodziny, żyjące w ruderach na Krawieckiej. Nie mógł dać im bowiem utrzymania biedny zakład krawiecki, czy szewski albo biedny straganik. Prawdopodobnie to z Krawieckiej pochodziły owe Żydówki, które na lubelskich targach, czy ulicach Podzamcza sprzedawały gorący groch, czy kilka bajgielków. Ów handel z pewnością nie zapewniał należytego utrzymania całym rodzinom.
Dzieje ulicy
Sama ulica Krawiecka należała także do jednych ze starszych ulic lubelskich, a przy tym na samym Podzamczu była jedną z najdłuższych ulic. Zaczynała się od ulicy Podwale, przy dzisiejszym kościele św. Wojciecha, który jeszcze przed II wojną światową nosił nazwę "żydowskiego klasztoru". W rzeczywistości był to ufundowany w 1611 r. szpital św. Łazarza i kościół św. Wojciecha, skasowany po III rozbiorze Polski przez władze austriackie, w ramach tzw. reform józefińskich. W XIX w. do budynków poklasztornych wprowadzili się najbiedniejsi z biednych Żydów lubelskich. Same budynki pozostawały w rękach chrześcijan, którzy owym nędzarzom wynajmowali dawne sale szpitalne. Czy mieli z tego jakikolwiek dochód - trudno powiedzieć, gdyż "żydowski klasztor", aż do 1942 r. uchodził za swoisty przytułek dla nędzarzy i kalek, pozostających na garnuszku gminy żydowskiej. Już ten pierwszy budynek, jakoby otwierający ulicę Krawiecką, stanowił dla niej swoistą wizytówkę.
Lokalizacja
Od Podwala ulica Krawiecka biegła równolegle do ulicy Podzamcze i kończyła się za Zamkiem, gdzie rozwalające się drewniane domki tworzyły Rynek Krawiecki. Ulica ta stanowiła zewnętrzną granicę żydowskiego Podzamcza. Za nią była już tylko łąka, przez którą przechodziło się na Kalinowszczyznę. Na łące tej, w okresie międzywojennym, organizowano półkolonie dla najbiedniejszych dzieci żydowskich, których rodziców nie stać było na wyjazd nawet do podlubelskich wsi.
Architektura
Krawiecka zabudowana była stosunkowo młodymi domami, młodymi w porównaniu chociażby z Szeroką, czy Jateczną. Drewniana architektura na tej ulicy pochodziła najwyżej z XVIII w., ale miała przy tym swoisty urok. Do podupadających, częściowo zrujnowanych domków, "przyklejone" były werandy, balkoniki i poddasza, oczywiście wszystkie wykorzystane na mieszkania. Wszystkie te domy, chociaż na swój sposób malownicze, jak to już w 1918 r. zauważył Majer Bałaban, miały wspólną cechę: dziurawe dachy, których nikt nie łatał całymi latami, krzywe schody, popękane fundamenty i przede wszystkim zamieszkane były przez niezliczone mrowie najuboższych Żydów lubelskich. Byli to ludzie nie tylko ubodzy, ale także ortodoksyjni i konserwatywni w swojej tradycji. Na ulicy tej nikt prawie nie mówił po polsku, bo nie było tu takiej potrzeby. Zamożni Żydzi mieszkali na innych ulicach i bywało, że mogli przez całe życie nie być w tym siedlisku nędzy. Tym bardziej dla Polaków ulica ta była jeszcze mniej interesująca, chociaż wielu z lublinian było na niej przed wojną, nawet przypadkowo.
Fabryka Krasuckiego
Warto nadmienić o jeszcze jednym ciekawym obiekcie, który znajdował się przy tej ulicy. Był to budynek dawnej fabryki papierosów, należącej od lat 60. XIX w. do zamożnej rodziny żydowskiej Krasuckich. W momencie powstania tej fabryki była ona jednym z największych zakładów przemysłowych w Lublinie - jej właściciel i założyciel, Zelman Krasucki, zatrudniał tu bowiem 184 robotników. Musiała również produkować papierosy dość wysokiej jakości, skoro udało się jej otrzymywać medale na wystawach przemysłowych, dość często organizowanych, czy to w Warszawie, czy też już w miastach rosyjskich. Fabryka ta podupadła pod koniec XIX w., a w okresie międzywojennym, w porównaniu z innymi lubelskimi zakładami przemysłowymi, przypominała bardziej manufakturę. W tym też okresie, prawie za darmo, Nachman Krasucki zatrudniał młodych Żydów, którzy zapaleni ideą odbudowy żydowskiego państwa w Palestynie, przygotowywali się do pracy w przemyśle. Polskie zakłady przemysłowe Żydów w tym okresie nie zatrudniały. Młodzi chłopcy i dziewczęta pracowali tu za groszowe stawki, które nie wystarczały na minimalne utrzymanie własne. Stąd też rodziny musiały dodatkowo wspomagać ich w żywność. Pracowali tu całymi latami, tworząc lubelską kolonię chalucową /chaluc - pionier, osadnik/, całymi latami czekając na brytyjski certyfikat, zezwalający na emigrację do Palestyny. Jednakże tylko nielicznym do 1939 r. udało się tą drogą wyjechać z Lublina. Pozostali podzielili w 1942 r. los mieszkańców ulicy Krawieckiej i całego Podzamcza.
Miejsca żydowskie na ulicy Krawieckiej
Szeroka 1/ Krawiecka - Organizacja Cukunft zrzeszająca młodzież bundowską (nr 8)
Krawiecka 41 - w XIX wieku mieściła się tu fabryka cygar i papierosów Zalmana Krasuckiego, później Związek Kobiet Żydowskich i Ochronka - przychodnia "Ognisko" (nr 14)
- łaźnia Cukiermana
Tekst: Robert Kuwałek
Zredagował Tadeusz Przystojecki
Literatura
Kuwałek Robert, Ulica Krawiecka, [w:] www.jews-lublin.net