Rodzina Wójtowiczów z Lublina
Historia rodziny Janiny Smolińskiej, z domu Wójtowicz, to przykład połączenia się i przeplatania w codziennym życiu dwóch różnych narodowości, wyznań i zwyczajów.
Spis treści
[Zwiń]Rodzina
Tata Janiny Smolińskiej – Franciszek Wójtowicz – był Polakiem, katolikiem, pochodził z Lubelszczyzny, jego rodzice byli rolnikami. Mama, Antonina, była Rosjanką i pochodziła z rodziny o bogatych tradycjach, była wyznania prawosławnego.
Franciszek Wójtowicz i Antonina Siemienowna poznali się w 1917 roku w Moskwie, gdzie ewakuowany został Główny Urząd Pocztowy w Warszawie, w którym pracował Franciszek. Pobrali się w 1918 roku, w 1919 urodziła im się córka, a trzy lata później – syn.
Kiedy zmarli rodzice Antoniny, to ona jako najstarsza z rodzeństwa została głową rodziny. Sytuacja była bardzo trudna, pracował tylko Franciszek. Jedna urzędnicza pensja nie wystarczała na taką gromadkę. Wówczas zaczął się pojawiać w dyskusjach rodzinnych temat powrotu do Polski. Z biegiem czasu sprawa stawała się bardziej nagląca, bo Polski Komitet Emigrantów w Moskwie zaczął organizować oficjalnie transporty do kraju. Państwo Wójtowiczowie zdecydowali się wyjechać ostatnim transportem.
Przyjechali do Polski jesienią 1923 roku. Zatrzymali się u rodziny Franciszka, we wsi Wzgórze koło Bełżyc, w województwie lubelskim. Potem Franciszek znalazł pracę w Dyrekcji Poczty i rodzina Wójtowiczów przeniosła się do Lublina. Jego żona nie pracowała, bo wtedy nie było w zwyczaju, żeby kobiety pracowały, nawet wykształcone. Zajmowały się domem, mężem, dziećmi...
Drzewo genealogiczne
Zobacz drzewo genealogiczne rodziny Wójtowiczów (w pliku .doc) >>
Życie rodziny Wójtowiczów na mapie Lublina
DOM |
- ul. Leśna 11 - ul. Biernata 27 (wcześniej Piłsudskiego) |
SZKOŁY |
- ul. Chłodna (ochronka) - ul. 1 Maja (prywatne gimnazjum Pani Michaliny Sobolewskiej) - ul. Narutowicza 12 (gimnazjum im. Unii Lubelskiej) - ul. Ogrodowa (gimnazjum Hetmana Jana Zamojskiego) W tym gimnazjum uczył się syn państwa Wójtowiczów - ul. Lubomelska (Szkoła Mechaniczna im. Syroczyńskiego) Do tej szkoły średniej uczęszczał Franciszek Wójtowicz; ukończenie tej szkoły dawało prawo wstąpienia do Politechniki - ul. Bernardyńska (gimnazjum Czarneckiej) Do tego gimnazjum uczęszczała Wandzia Pakułówna z zaprzyjaźninej rodziny - ul Niecała 3 (Gimnazjum Humanistyczne Szperowej) |
PRACA |
- ul. Chopina (Dyrekcja Poczty) Po przyjeździe do Polski Franciszek Wójtowicz dostał pracę w Dyrekcji Poczty |
SKLEPY |
- ul. Bychawska (żydowski sklep spożywczy) - ul. Krakowskie Przedmieście (hurtownia braci Sarneckich - skład tkanin) - ul. Szeroka (żydowska wytwórnia serów) W tej wytwórni Antonina Wójtowicz kupowała ser, zwłaszcza na wielkanocną paschę |
ROZRYWKA |
- Ogród Saski - Zemborzyce |
ZNAJOMI |
- Nowy Świat (państwo Bosmanowie) - ul. Kunickiego (państwo Pakułowie) - ul. Lubartowska mieszkała tu szkolna koleżanka Janiny Smolińskiej - Hanka Szterfinkiel |
CERKIEW | - ul. Ruska |
CMENTARZ | - ul. Lipowa |
Wielokulturowość międzywojennego Lublina we wspomnieniach
- Stosunek do Rosjan
W tym okresie, kiedy sprowadziliśmy się do Lublina (...) był bardzo wrogi stosunek społeczeństwa polskiego - ja nie wiem, czy tylko do Rosjan, czy do wszystkich emigrantów. My byliśmy prześladowani, z racji tej, że przyjechaliśmy z Moskwy, że Mama pozostała nadal prawosławna i do końca życia była prawosławną i nie wypierała się swego rosyjskiego pochodzenia... Wykrzykiwano za nami "Kacapy! Kacapy! Kacapy!" a to było określenie bardzo przykre, upokarzające i mój Tatuś postanowił wtedy, oczywiście za zgodą Mamy, załatwić w parafii sprawę przepisania mnie i brata z wiary prawosławnej na wyznanie rzymskokatolickie.
- Stosunek do Żydów
Szczególnie w ostatnich dwóch latach przed samym wybuchem wojny, kiedy ja już byłam studentką, zintensyfikował swoją działalność duży ruch narodowościowy - antyżydowski u nas w Lublinie i nasi studenci również byli z tym ruchem związani. Proszę sobie wyobrazić taką scenę: na Krakowskim Przedmieściu, tu vis a vis Kościoła Świętego Ducha był sklep odzieżowy. Z mamą razem poszłyśmy tam, może nie po to, aby coś kupić, ale po prostu obejrzeć jak się szyje, co się szyje, z czego się szyje. I trzeba tego trafu, a ja byłam bardzo dumna ze swojej białej czapeczki uniwersyteckiej, rogatywka biała, biały i amarantowy lampas, tutaj złoty sznureczek, my mieliśmy złoty, a humanistyka miała srebrny... I ja w tej czapce... Kiedy wchodziłyśmy do żydowskiego sklepu, zobaczyłam, że grupka kolegów robi nam zdjęcia. Ale nie powiesili mnie na tablicy na KUL-u. Nie powiesili, nie wiem dlaczego... Może mama mnie przesłoniła sobą... Nie wiem. W każdym razie ja przeżywałam ten moment, bo się martwiłam, że będę w jakiś sposób miała przykrości na uczelni.
- Stosunki między Polakami i Żydami
Ale Żydzi byli z tych kamienic zawsze bardzo dumni i mówili do nas Polaków: "Nasze kamienice, wasze ulice". Ale to nie było w tym sensie, że oni są właścicielami kamienic, a my u nich mieszkamy. To było powiedziane złośliwie, w tym sensie, że dozorcami u tych Żydów-kamieniczników byli Polacy i sprzątali ulice przed tymi kamienicami. I to miało właśnie taki swój głęboki, złośliwy sens.