Ośrodek „Brama Grodzka - Teatr NN” w Lublinie jest samorządową instytucją kultury działającą na rzecz ochrony dziedzictwa kulturowego i edukacji. Jej działania nawiązują do symbolicznego i historycznego znaczenia siedziby Ośrodka - Bramy Grodzkiej, dawniej będącej przejściem pomiędzy miastem chrześcijańskim i żydowskim, jak również do położenia Lublina w miejscu spotkania kultur, tradycji i religii.

Częścią Ośrodka są Dom Słów oraz Lubelska Trasa Podziemna.

Ośrodek „Brama Grodzka - Teatr NN” w Lublinie jest samorządową instytucją kultury działającą na rzecz ochrony dziedzictwa kulturowego i edukacji. Jej działania nawiązują do symbolicznego i historycznego znaczenia siedziby Ośrodka - Bramy Grodzkiej, dawniej będącej przejściem pomiędzy miastem chrześcijańskim i żydowskim, jak również do położenia Lublina w miejscu spotkania kultur, tradycji i religii.

Częścią Ośrodka są Dom Słów oraz Lubelska Trasa Podziemna.

Przewodnik po Lublinie – spacer trasą „Poematu o mieście Lublinie”

Spacer obejmuje 14 punktów, które zostały opisane w utworze Józefa Czechowicza Poemat o mieście Lublinie.

Panorama Lublina z łąk nad Czechówką w Lublinie
Panorama Lublina z łąk nad Czechówką w Lublinie, autor nieznany, 1935 rok, zbiory Archiwum Państwowego w Lublinie

Spis treści

[RozwińZwiń]
 
 
Poemat o mieście Lublinie Józefa Czechowicza powstał w 1934 roku. Akcja Poematu dzieje się w lipcu, przy pełni księżyca, kiedy to w nocną wędrówkę po mieście zabiera nas tajemniczy przewodnik - wędrowiec. Jest to bardzo swoisty przewodnik po Lublinie. Jesteśmy uczestnikami podróży w czasie, do samego dzieciństwa Czechowicza i do miejsc, które były poecie szczególnie bliskie. "Poemat" jest wyrazem tęsknoty Czechowicza do rodzinnego miasta, które opuścił na jesieni 1933 roku, wyjeżdżając do Warszawy.
 
 
Wędrowiec z Poematu o mieście Lublinie zatrzymuje się w kilku punktach w Lublinie, jednak w treści utworu pojawia się wiele innych miejsc z mapy miasta.
 
 
Spacer trasą Poematu o mieście Lublinie obejmuje 14 punktów, które zostały opisane w utworze Józefa Czechowicza. W 2003 roku Ośrodek „Brama Grodzka – Teatr NN” zapoczątkował tradycję corocznego wędrowania po Lublinie trasą "Poematu". Oprócz Wieniawy, Rynku, miejsca po ulicy Szerokiej uczestnicy podczas spaceru zatrzymują się przy grobie pomysłodawcy spaceru -  prof. Władysława Panasa jak również przy pomniku Józefa Czechowicza. Spacer odbywa się podczas pierwszej lipcowej pełni księżyca.

 

Przystanek 1: "Na wieży furgotał blaszany kogucik..."Bezpośredni odnośnik do tego akapituWróć do spisu treściWróć do spisu treści

 

Na wieży furgotał blaszany kogucik
na drugiej – zegar nucił.
Mur fal i chmur popękał
w złote okienka:
gwiazdy, lampy.

Lublin nad łąką przysiadł.
Sam był –
i cisza.

Dokoła
pagórów koła,
dymiąca czarnoziemu połać.

Mgły nad sadami czarnemi.
Znad łąki mgły.
Zamknęły się oczy ziemi
powiekami z mgły.

 

 

Jesteśmy gdzieś u szczytu doliny Czechówki. To tu rozpoczyna się droga Wędrowca opisana w Poemacie. Przed sobą mamy panoramę Lublina ścielącego się po przeciwnej stronie doliny. Przed wojną, kiedy Lublin był mniejszy, była ona widoczna dużo dalej po lewej stronie. Wędrowiec przybywa do Lublina od strony Warszawy. Ten warszawski trakt to ważne miejsce w życiu Czechowicza. Tędy jeździł do Młynek koło Puław, do rodzinnej wioski matki i do Kazimierza nad Wisłą, gdzie spędzał czas z przyjaciółmi. Tędy wrócił z Warszawy do Lublina we wrześniu 1939 roku.  Zbliżając się do miasta od tej strony, pierwszy, jeszcze odległy widok Lublina ukazywał się na Sławinku, przedmieściu położonym na zboczu rozległej doliny małej rzeczki Czechówki. Jest to miejsce, z którego można było ujrzeć panoramę miasta opisaną w wierszu Lublin z dala otwierającym cały Poemat.

 

 

Przystanek 2: "We mgle nie słychać kroków..."Bezpośredni odnośnik do tego akapituWróć do spisu treściWróć do spisu treści

 

We mgle nie słychać kroków, które zbliżają wędrowca ku
miastu rodzinnemu. Ścieżyny polne pęcznieją, nabrzmiewają
w drogi, a te znów rozlewają się szeroko wśród falistych
pól. Szosa się toczy. Zrywający się wiatr szumi w kło-
sach. Północ niedaleko, a jeszcze, ktoś wodę ze studni
ciągnie. Żuraw słychać. Jeszcze wiejsko tu. Jeszcze wiejsko.
Księżyc goni wśród chmur. Mgła rzednie.
Wędrowcze, oto już kręte uliczki starego przedmieścia,
Wieniawy. Dawniej, gdy winnice opinały te wzgórza,
nazywano je: Winiawa.
Idąc dziś między cieniami ruder i zapadłych w ziemię
domostw myślisz, wędrowcze, o
tym tylko, że miasto
kochane już cię ogarnia i tuli.

 

 

Idąc z Wędrowcem ulicą Północną, skręcamy w prawo na Snopkowską, przekraczamy mostkiem Czechówkę i dochodzimy do Wieniawy, biednego, żydowskiego przedmieścia, które jest dla nas bramą Lublina. To tu, na Wieniawie, Wędrowiec dowiaduje się o dalszym swoim szlaku przez miasto.

 

Przystanek 3: "Ciemniej / Pagóry, zagaje, podłęża..."Bezpośredni odnośnik do tego akapituWróć do spisu treściWróć do spisu treści

 

Ciemniej.
Pagóry, zagaje, podłęża
nie sypią się wiankami na oczy.
Ciemniej.
Z nieb czeluści otwartej na ścieżaj
biegną ciche niedźwiedzie nocy.

Nad ulicami, rzędem,
czarne, kosmate,
będą się tarzać po domach do chwili,
gdy księżyc wybuchnie zza chmur, jak krater,
świat ku światłu przechyli.

Blachy dachów dudnią bębnem.
W dół, w górę, nierówno się kładzie
perłowy lampas:
w prostopadłej gromadzie
przedmieścia lampy.

Przeciw niedźwiedziom to mało!
Gną się, kucają domki, zajazdy, bożnice
pod mroku cichego łapą.
Ach! Trzasnęłyby niskie pułapy!...
... ale już zajaśniało.

Pejzaż: Wieniawa z księżycem.

 

Wieniawa to dzielnica Lublina znajdująca się w północno-zachodniej części miasta. Pierwotnie była to wieś należąca między innymi do rodzin Lubomelskich, Tarłów, Leszczyńskich, następnie miasteczko, w 1916 roku włączone w administracyjny obszar miasta Lublina. Na Wieniawę od wschodu prowadziły ulice: Czechowska, Stanisława Leszczyńskiego, od południa - aleja Długosza, od północy zaś ulica Snopkowska.

 

Przystanek 4: "Wędrowcze, masz towarzysza..."Bezpośredni odnośnik do tego akapituWróć do spisu treściWróć do spisu treści

 

Wędrowcze, masz towarzysza. Księżyc w pełni, srebrny,
daleki pójdzie odtąd za twoimi krokami. Powiedzie cię
do miasta umarłych, gdzie twoi bliscy leżą po głazami
i darnią. Osrebrzy ci stare kamienice w rynku,
widma ukaże w kościele na Zamku, wreszcie znowu cię w pola
wywiedzie przez ulicę Szeroką, przez Kalinowszczyznę
i Czwartek.

To jest księżyc, towarzysz.
Niech sobie poeci mówią: tarcza,
gołąb, srebrny, korab nadziemski. Dla ciebie to jest po
prostu księżyc. Może nawet księżyc z Twardowskim,
może ze świętym Jerzym. Bo przecież świecił taki sam
nad ulicą, gdy matka opowiadała ośmioletniemu: świę-
ty Jerzy tam ze smokiem walczy. Bo przecież to tu było
w tym mieście, do którego wracasz, jak syn marno-
trawny.

Wiatr, znowu wiatr się podrywa. Obaj, on i księżyc, ku
cmentarzowi idą. Do ojców. A wiatr głosy jakieś przynosi
od wieżyc miasta.

 

 

Przechodzimy z Wędrowcem przez Wieniawę i ruszamy na lubelski cmentarz przy ulicy Lipowej, aby dojść do niego od tyłu, od ulicy Białej. W tym celu przechodzimy przez kilka ulic, na których znajduje się parę ważnych miejsc. Najpierw z rynku Wieniawy, dalej aleją Długosza dochodzimy do Alei Racławickich.

 

 

Przystanek 5: "Zegary, twarze nocy niewesołe..."Bezpośredni odnośnik do tego akapituWróć do spisu treściWróć do spisu treści

 

Zegary, twarze nocy niewesołe,
hasło podają: pół - noc, pół - noc...
Dołem
place konopne, lniane,
ulice – długie mroku czółna,
lamp łańcuchami spętane.

U krańca Lublina czworokąt czarny
Szumem poemat wiatrów skanduje.
Klony, brzeziny, kasztany, tuje
obsiadły wyspę umarłych.

Aleje głuche mamrocą nocą, jak rynny.
Blask blady gwiazdy samotnej opiera się o cień,
o bluszcz, żałobny barwinek,
paprocie.

Krzyże z marmuru, anioły brązowe srogo
stanęły na piersiach trumien.

Pieje kogut

Napisy z bramy cmentarza w pamięci zakarbuj, zatnij:
„Oto teraz w prochu zasnę – z prochu wstanę w dzień ostatni”...

 

 

Razem z Wędrowcem zbliżamy się do cmentarza. W Poemacie Czechowicz poświęca temu miejscu osobny wiersz zawierający po prostu jego poetycki opis. Wiemy jednak, że cmentarz ten miał dla poety duże znaczenie, daleko wykraczające poza jego walory krajobrazowe i zabytkowe.

 

Przystanek 6: "Napojony smutkiem, zamyślony..."Bezpośredni odnośnik do tego akapituWróć do spisu treściWróć do spisu treści

 

Napojony smutkiem, zamyślony i o świecie niewiedzący
idzie wędrowiec miastem. A ono głuche. W głównej ulicy
tu i ówdzie rozmowa spóźnionych przechodniów, tu i ówdzie
brama zamykana trzaśnie.
Kroki jego spadają na kamienny bruk, mechaniczne, nie-
ważne. A przecież idzie wśród dobrze mu znanych mu-
rów. W blasku latarni wzrok zadumanego mógłby odczy-
tywać napisy na sklepach. W tym, narożnym, kupiono
mu trąbkę dziecinną, gdy był maleńki. Przy tamtym
żegnał się z matką i siostrą, wyruszając na front.
A oto i dom, w którym przeżył chwile najłagodniejsze.
Na drugim piętrze okno jest otwarte. Ktoś na pianinie
gra.
A teraz ciemność. To nie księżyc skrył się w obłokach. To
ogarnął cię, wędrowcze, mrok Bramy Krakowskiej.
Zbudź się, zbudź, patrz dookoła! Za chwilę wejdziesz na
rynek.

 

 

Ulicą Lipową dochodzimy do Krakowskiego Przedmieścia i skręcamy w prawo. Idziemy główną ulicą Lublina. Poemat opisuje ją bardzo zdawkowo. Wędrowiec rozpoznaje na niej tylko trzy charakterystyczne miejsca, z których jednego nie da się zidentyfikować. Mury tej ulicy są mu jednak „dobrze znane”.

 

Przystanek 7: "Kamienie, kamienice..."Bezpośredni odnośnik do tego akapituWróć do spisu treściWróć do spisu treści

 

Kamienie, kamienice,
ściany ciemne, pochyłe.
Księżyc po stromym dachu toczy się, jest nisko.
Zaczekaj. Zaczekajmy chwilę –
jak perła
wypadnie w rynku miskę –
miska zabrzęknie.

W płowej nocy,
po kątach nisz głębokich
po bram futrynach i okien
załamany,
bez mocy,
cień fiołkowy uklęknie.

Gwiazdy żółte, które lipcowy żar ściął,
lecą – kurzawą – lecą,
firmament w złote smugi marszczą,
za Trybunałem
na ślepych szybach świecą
cichym wystrzałem.

Noc letnia czeka cierpliwie,
czy księżyc spłynie, zabrzęknie,
czy zejdzie ulicą Grodzką w dół.
On się srebrliwie rozpływa
w rosie porannej, w zapachu ziół.

Jak pięknie!

 

 

Przez Bramę Krakowską wchodzimy na Stare Miasto, którego centrum stanowi Rynek. Temu miejscu Czechowicz poświęca w "Poemacie" aż dwa wiersze i jeden fragment prozy poetyckiej. Wydaje się ono centralnym punktem topografii utworu. Warto zwrócić uwagę, że Rynek zamienia się w "Poemacie" w misę, do której omal nie wpada Księżyc, towarzysz Wędrowca, aż do tego momentu górujący nad nocnym pejzażem.

 

Przystanek 8: "No, do ranka jeszcze daleko..."Bezpośredni odnośnik do tego akapituWróć do spisu treściWróć do spisu treści

 

No, do ranka jeszcze daleko, choć w lipcu świty są tak
wczesne. Możesz jeszcze długo tu stać i chłonąć nocne
uroki.
Rynek. Tu dom Acerna, tu kamienica Sobieskich. A ot
i narożnik ze lwami z kamienia. Tu chodziłeś do szkoły. Pamiętasz,
bo jakże by nie pamiętać! Toż to tu właśnie, a nie gdzie in-
dziej przeżyłeś pierwszą chwilę poezji, wieczorem słucha-
jąc starego miasta.
Zamień wspomnienie w wiersz. Same pojęcia: wspom-
nienie i poezja są sobie bardzo bliskie.

 

 

Stojąc na Rynku zaczynamy rozglądać się wokół, szukając miejsc, które poeta uwiecznił w "Poemacie". Pierwszym z nich jest Trybunał stojący pośrodku Rynku. Wciąż rozglądamy się po Rynku. Miejsce to musi być Wędrowcy bardzo znane, bo narracja Poematu przyjmuje w tym miejscu charakter stricte topograficzny. Wędrowiec rozpoznaje jedną po drugiej kilka kamienic. Wspomina także o szkole, do której chodził w roku szkolnym 1913/1914.

 

 

Przystanek 9: "Oto wiersz..."Bezpośredni odnośnik do tego akapituWróć do spisu treściWróć do spisu treści

 

Oto wiersz:


Niebo odmienia się, choć wieczór nie ścichł,
wiatr jeszcze szepce, nim uśnie.
Niebo fioletem szeleści.
Wiatr – już nie wiatr – uśmiech.

Z ulicy Dominikańskiej śpiew chóru
dziewczęta chwalą Marię.
Z Archidiakońskiej do wtóru
samotnych skrzypiec arie.

Domów muzyczne milczenie
złączone z tęczy łukiem
na czoło kościoła promieniem
opada, jak pukiel.

A teraz ktoś ciszę napiął,
bije w nią pięścią ze spiżu.
Dzwon wieczorny
mocą metalu kapiąc
zaczyna grać pod kościelnym krzyżem:

raz – i dwa – i trzy – – – –

 

 

Wędrowiec wchodzi w ulicę Złotą, a my razem z nim. Ten fragment Poematu pochodzi z wiersza Muzyka ulicy Złotej. W utworze tym poeta użył starej nazwy ulicy Złotej: Dominikańska. Stoi przy niej Dom Złotnika, a dochodzi ona do bazyliki Dominikanów. Aby dojść na dzisiejszą ul. Dominikańską, należy przy kościele skręcić ze Złotej w prawo. Przy bazylice Dominikanów ulica Złota, odchodząca od Rynku, łączy się z ulicą Dominikańską, idącą od niej w prawo. My zaś, podążając za Wędrowcem, skręcamy w lewo, na ulicę Archidiakońską.

 

 

Przystanek 10: "Wędrowcze, nic tylko księżyc..."Bezpośredni odnośnik do tego akapituWróć do spisu treściWróć do spisu treści

 

Wędrowcze, nic tylko księżyc i domy, wiatr i kościoły,
gwiazdy i doły ulic. Idziesz, idziesz, jeszcze jedną mijasz
bramę, pniesz się w górę zaułkami podzamcza, sta-
jesz przed niskim łukiem. Łuk jest w kratach, a nad
nim błyszczą liktorskie rózgi i topory. Minąłeś kra-
ty, dziedzińce zamkowe, przeszedłeś u stóp baszty
księcia Daniela.
Jesteś w zamkowej kaplicy. Klęknij. Skarbiec to i
serce Lublina, miasta Jagiellońskiego.

 

 

Doszliśmy już do bramy prowadzącej na Zamek. Wspomniane przez Czechowicza „liktorskie rózgi i topory” zostały umieszczone nad tą bramą w latach 1822-1824 podczas gruntownej przebudowy Zamku z przeznaczeniem na więzienie. Miały one podkreślić więzienny charakter gmachu. Godła te były stosowane jako symbol sprawiedliwości i używano je do oznaczania aresztów i więzień. Wędrowiec wchodzi do Kaplicy – miejsca, które poeta opisywał kilkakrotnie, a w Poemacie poświęcił mu osobny wiersz.

 

Przystanek 11: "W kościoła oknie..."Bezpośredni odnośnik do tego akapituWróć do spisu treściWróć do spisu treści

 

W kościoła oknie na płask
błysnął wodą stojącą księżyca blask.

W ciemnym wnętrzu jest smuga białawego szkliwa.
Nie wiadomo jak taka barwa się nazywa.
Chodzi, chodzi w ciemnościach
ruchomy światła korytarz,
jakby noc palcem srebrnym wodziła niebieska
po gotyckich łuków smukłości,
po freskach.

Dziecko tak palcem wodzi po książce, gdy czyta...

Tu skały malowane są tronem Dziewicy,
gdzie indziej zaś podwójny Chrystus ciemnolicy
w dwa kielichy odmierza wino.

Święci w pustelni, Mario surowa,
kwiaty kapiące z wnęk, odrzwi, nisz,
archaniele pancerzem jasny – o czym w promieniu śnisz?

Jakie apokalipsy śnią się smokom, orłom?

Żadna trąba nie woła.

Księżyc palce swe cofa w mroku kościoła.

Za szybą migoce Orion.

 

Czechowicz o Kaplicy Zamkowej w tekście Stary i nowy Lublin:

Kościół św. Trójcy to jeden z najpiękniejszych w Polsce zabytków. Zbudowany z niezwykłym umiarem, pokryty bardzo pięknemi freskami, które, niestety w dużej części zniszczyło barbarzyństwo rosyjskich władz zaborczych, stanowi skarb Lublina. Wnętrze oświetlają okna z piękną polichromją we wnękach. Sklepienia gotyckie, wsparte na jednym słupie, również pokryto freskami. Żebra sklepień mienią się barwami starożytnych ornamentów. Polichromja kościoła jest dziełem Andrzeja, jednego z ruskich malarzy Władysława Jagiełły i pochodzi z r. 1415. Freski zasmarowane przez Rosjan wapnem, restaurowali art. malarze pp. Trojanowski i Świeży.

 

Przystanek 12: "Były czary i dziwy..."Bezpośredni odnośnik do tego akapituWróć do spisu treściWróć do spisu treści

 

Były czary i dziwy. Minęły, zrobiło się codziennie, powszed-
nio. Tylko ten księżyc...
Chyba czas już na ciebie. Trzeba zejść ulicą Zamkową w
mrok zaułków, potem wynurzyć się z ciemności na ulicy
Szerokiej, która naprawdę jest szeroka. A stąd, przez
uśpione przedmieście, nogi same poniosą cię, nocny
wędrowcze, w daleki świat. Porzuć mury dobrze ci
znane z czasów, gdyś biegał tu za drewnianym kó-
łeczkiem, z czasów, gdy zachwyconymi oczyma patrzyłeś
na tłumne procesje Bożego Ciała, gdy każda noc wigi-
lijna była bardziej srebrna niż w bajkach.

A teraz?

Ludzi tamtych już nie ma, ni czasu tamtego. Ale,
wędrowcze, cień towarzyszy ci, jak zawsze i noc jest
ulana ze srebra poświaty. Opuść że to miasto z po-
godą w sercu, tak, jak je witałeś.

 

 

Wychodzimy z Zamku z powrotem na ulicę Zamkową. Wracamy nią kilkadziesiąt metrów, dochodząc do Bramy Zasranej, będącą przejściem ulicą Podzamcze pod ulicą Zamkową. Tu schodzimy po schodkach i krótkim, wąskim odcinkiem ulicy Podzamcze zmierzamy do ulicy Szerokiej.

 

Przystanek 13: "Chorągiewka na dachu śpiewa..."Bezpośredni odnośnik do tego akapituWróć do spisu treściWróć do spisu treści

 

Chorągiewka na dachu śpiewa,
bladej gwiazdy wypełza pająk.
Latarnie w czarnych drzewach,
kołyszących się, mrugają.

Ciepła woń płynie z piekarń,
a cisza z zamkniętych bram.
Gdyby pies na dalekim przedmieściu nie szczekał,
byłbyś – jak nigdy – sam.

Sam, może jeszcze z rzeczułką,
której nie słychać,
choć w taką jasną noc z lazuru
i ona – niebios kochanka –
od zmierzchu aż do ranka
na pewno wzdycha
wśród murów...

 

Wynurzamy się z ciemności ulicy Podzamcze wychodząc na ulicę Szeroką. "Ilustrowany przewodnik po Lublinie" informuje: Ma ona [ulica Szeroka] cały szereg ładnych, ale bardzo źle utrzymanych kamienic z XVIII, a może i z XVII w. Przy niej też leży synagoga kotlarska, założona w 1638 r. przez Jelenia Doktorowicza.
Ulicy tej poświęcił Czechowicz – podobnie jak kaplicy zamkowej – osobny wiersz pt. "Ulica Szeroka", będący częścią "Poematu o mieście Lublinie".

 

Przystanek 14: "Dobranoc miasto stare..."Bezpośredni odnośnik do tego akapituWróć do spisu treściWróć do spisu treści

 

Dobranoc miasto stare, dobranoc. Drogi białe
wychodzą stąd na północ, zwężają się w ścieżyny, ście-
żyny rozlewają się w drobne strużki steczek. Wędrowiec
jest już tylko ciemnym punkcikiem na jednej z nich.
Zniknął za wzgórzem.
Dobranoc, miasto,
dobranoc...

 

 

Idziemy teraz ulicą Szeroką w kierunku wzgórza Czwartkowego aż do miejsca, w którym można skręcić z Szerokiej w ulicę Jateczną. Pod koniec "Poematu" trasa Wędrowca jest zarysowana bardzo zdawkowo, ale z fragmentów początkowych wiemy, że księżyc miał go poprowadzić przez Kalinowszczyznę i Czwartek. Tak więc Wędrowiec musi skręcić z ulicy Szerokiej w stronę Kalinowszczyzny, a potem wrócić na nią tak, aby wyjść z miasta przez wzgórze Czwartek.

 

 

 

Teksty objaśniające opracowane przez NN pochodzą z:
„Scriptores. Czechowicz. W poszukiwaniu ukrytego miasta. Mapa miejsc – teksty”, nr 32, Lublin 2008, s. 103–106.