Ośrodek „Brama Grodzka - Teatr NN” w Lublinie jest samorządową instytucją kultury działającą na rzecz ochrony dziedzictwa kulturowego i edukacji. Jej działania nawiązują do symbolicznego i historycznego znaczenia siedziby Ośrodka - Bramy Grodzkiej, dawniej będącej przejściem pomiędzy miastem chrześcijańskim i żydowskim, jak również do położenia Lublina w miejscu spotkania kultur, tradycji i religii.

Częścią Ośrodka są Dom Słów oraz Lubelska Trasa Podziemna.

Ośrodek „Brama Grodzka - Teatr NN” w Lublinie jest samorządową instytucją kultury działającą na rzecz ochrony dziedzictwa kulturowego i edukacji. Jej działania nawiązują do symbolicznego i historycznego znaczenia siedziby Ośrodka - Bramy Grodzkiej, dawniej będącej przejściem pomiędzy miastem chrześcijańskim i żydowskim, jak również do położenia Lublina w miejscu spotkania kultur, tradycji i religii.

Częścią Ośrodka są Dom Słów oraz Lubelska Trasa Podziemna.

"Inwokacja" – premiera spektaklu Teatru NN

Witold Dąbrowski podczas premiery spektaklu "Inwokacja"
Witold Dąbrowski podczas premiery spektaklu "Inwokacja", fot. Tomasz Romski

Przedstawienie przygotowane w Teatrze NN.

Wykonanie: Witold Dąbrowski

oraz chór: Monika Malec - sopran, Katarzyna Skalińska - alt, Paweł Giszczak - tenor, Paweł Węgrzyn - bas.

Muzyka: J.S. Bach, M. Gomółka, Wacław z Szamotuł.

Przygotowanie chóru: Danuta Butryńska.

Reżyseria: Tomasz Pietrasiewicz.

W przedstawieniu wykorzystano fragmenty Księgi Hioba, modlitwę wg Św. Łukasza oraz teksty F. Kafki, W. Whitmana, T. S. Eliota.

Premiera: 15 maja 1992 roku.
 

Opis i recenzjeBezpośredni odnośnik do tego akapitu

Po dwóch przedstawieniach Wędrówki niebieskie i Ziemskie pokarmy, przygotowanych z całym zespołem, poczułem potrzebę bardziej kameralnej pracy. W ten właśnie sposób powstała w 1992 roku Inwokacja.

O spektaklu tym prof. Irena Sławińska powiedziała, że po raz pierwszy od wielu lat zobaczyła teatr prawdziwie misteryjny, dotykający, metafizyczny i że znowu usłyszała naturalnie wpisaną w teatr poezję, co jest niezwykle trudną sztuką.

W podobnym tonie napisała o tym przedstawieniu J. Rochowiak:

(...) aktor konstruując przestrzeń gry tak, by posiadała klimat sanktuarium, tworzył nastrój tajemnicy, skupienia. (…) Symboliczność, surowość, pozorna prostota inscenizacji pozwalałyby szukać genezy tego precyzyjnego przedstawienia w teatrze określanym jako plastyczny. Urzekała subtelność aktora, który poprzez ruch, gest, sposób mówienia, a przede wszystkim autentyczne skupienie zbliżał się do sfery sacrum. (...)  Była to sceniczna opowieść o życiu, tworzeniu, umieraniu.

Inwokacja to spektakl o umieraniu i o rachunku z życiem. Było to też dla mnie bardzo osobiste przedstawienie, wyrosłe z przyjaźni z Witkiem Dąbrowskim. Fakt, że Witek gra na wiolonczeli, określił formę przedstawienia, pomógł mi wykreować postać bohatera, dobrać teksty. Instrument jest w tym spektaklu bardzo ważnym rekwizytem, wokół którego dzieje się wiele, nie tylko w sferze muzycznej. W tym przedstawieniu wykorzystałem antyczny motyw chóru i przodownika chóru. Chciałem w ten sposób nadać Inwokacji bardzo pierwotna formę, powrócić w swoich teatralnych poszukiwaniach do greckich źródeł teatru. Podstawowym, symbolicznym elementem Inwokacji było światło, zapalające się i gasnące żarówki, które przez całe  przedstawienie prowadziły aktora. Gra aktora zbudowana została wręcz na liturgii gestu.

Inwokacja była dla mnie kolejnym poetyckim poszukiwaniem odpowiedzi na pytanie o role teatru w moim życiu. Mówi o tym jeden z tekstów, wypowiadanych w przedstawieniu:

To przychodzi nagle, tak nagle

Już od wielu lat jak zabłąkany ptak

A ja wciąż patrze i jestem tylko zimnym okiem

błękitnym ekranem

po którym jak krople wosku spływają zapamiętane obrazy

Często tak błahe, tak błahe

Jak kosmyk włosów, ciepło czyjegoś oddechu, biały latawiec Dlaczego milczałem gdy lata biegły

coraz bardziej zmęczone

a ja trzymałem w sobie jak w ściśniętej dłoni

słowa które przecież nic nie mogły zmienić

kilka rozgrzanych węgielków – tak śmiesznie mało

Przeciw własnemu losowi, przeciw Ciemności która nadchodzi

A to powoli rosło we mnie

miękko i cicho i cicho jak mech – wysłannik wieczności

Teraz jest częścią mojej niepokornej modlitwy

Mojego szaleństwa

Mojej choroby

Mojej niezagojonej rany

Moim bólem

Dobrze opisał scenografię przedstawienia w krótkim tekście Czarna Inwokacja Ernest Malik:

Czerń to barwa niosącą ze sobą cały bagaż odczuć i skojarzeń. Ten kolor – nie kolor, dominuje w scenografii do spektaklu Inwokacja w wykonaniu Teatru NN. Czerń tła, rekwizytów, kostiumu, aktora i nikłe światło żarówek zapalających się na przemian: kolorowych w skrzyniach i czarnym pojemniku na wodę i zwykłych, drażniących oczy blaskiem spirali – zwisających nad scena – tworzą obraz i nastrój spektaklu. Te elementy konstruują również przestrzeń sceniczna. Ograniczona jest ona z boków i z tyłu czarna kotara, od widowni, przez centrum prowadzi chodnik, na którym w głębi stoją czarne skrzynie. Po lewej stronie skrzynia z woda, po prawej taboret, niskie sztalugi z kartka papieru, wśród tego porusza się aktor – jedyny w tym przedstawieniu, w czarnym stroju – czarnym kapeluszu, marynarce, pelerynie, z kontrabasem lub wiolonczela, której gryf wieńczy duża owalna głowa kruka. W trakcie spektaklu światło wyłania drewniana kukłę kruka – podobna do czarnego krzyża. To chyba wszystkie rekwizyty – oprócz wiolonczeli zupełnie czarne. Mała ich ilość na niewielkiej scenie świetnie buduje i określa przestrzeń, tworząc zamknięta, centralna kompozycje. W jej środku znajdują się skrzynie z kolorowymi żarówkami zapalanymi w trakcie przedstawień. Ustawiane w dwa rzędy przez aktora nie zmieniają jednak koncepcji kompozycji – podkreślając głębię, przestrzeń – jednolita, niezmienna niemalże współgra ona z charakterem sztuki zmuszając do skupienia, wyciszenia, podkreślając kameralność. Wystarcza to potrzebom metaforyczno – symbolicznej sztuki. Wspomniana czerń mimowolnie przynosi refleksje, ocierajace się trochę o egzystencjalne lęki. W Inwokacji plastyka tworzy całość z literaturą, dopowiada, jest niezbędną częścią składową.

Uzupełnieniem tego opisu niech będą słowa Elżbiety Wolickiej-Wolszleger:

(...) Inwokacja wprowadza w klimat poetyki najbardziej intymnej, chociaż i tym razem odwołano się do vocis auctoris: Thomas Stearns Eliota, Franz Kafki, biblijnego Hioba. W przedstawieniu bierze udział jeden aktor i towarzyszący mu czteroosobowy chór wykonujący bardzo piękne psalmy Mikołaja Gomółki i pieśni religijne Wacława z Szamotuł. Rytm muzycznych występów chóru przeplata się z rytmem kolejnych występujących po sobie żywych obrazów w których dwie tylko podstawowe jakości wizualne: pulsujące światła zapalających i gasnących żarówek i głęboką czerń oraz poruszającą się postać ubrana w trzepocząca jak skrzydła ptaka pelerynę. Muzyczny cantus firmus koresponduje z medytacyjnym, chwilami modlitewnym nurtem słowa solennego, jakby liturgicznego gestu ciemnej postaci, oprawionej w czarną czeluść sceny. Klimat Inwokacji, wytworzony [jest] przy pomocy tak elementarnych, rzec można ostentacyjnie prymitywnych środków, jak: niczym nieosłonięte, co najwyżej przybrane w kolorowa bibułę żarówki – ruchome źródła rozbłyskujących i gasnących świateł – surowe, drewniane skrzynki, czarne draperie, prosty stołek oraz jedyne, bardziej wyrafinowane rekwizyty: wiolonczela i atrapa wielkiego czarnego kruka.