Pierwszą klasę rozpocząłem w Wielączy koło Zamościa, to tam koło Zawady. Miałem ze dwa kilometry do szkoły, od stacji kolejowej. Bardzo uciążliwie to pamiętam, to była pierwsza klasa dopiero. Matka mnie odprowadzała, bo to przez pola trzeba było iść. Takie przebłyski mam, samej szkoły nie pamiętam. Tam były jakieś uroczystości też, świetlica wiem, że była jakaś. Trudno mi jest coś wspomnieć, nawet nie przypominam sobie ludzi z tamtego okresu. Tam skończyłem pierwszą klasę i z ojcem pojechaliśmy do Skarżyska, i...
Fragmenty Relacji ze słowem kluczowym "Baranów"
Sztandar Ludu (gazeta), Mirosław Derecki, Baranów „Tu jest nasza pani redaktor!” W „Kamenie”pracowałam z Mirkiem Dereckim, on był bardzo wielkim znawcą i specem, przyznam się, dużo korzystam z jego materiałów, bo to mówię „reportaż” ale tutaj wkładałam dużo różnej, rozmaitej wiedzy, także może nie powiem, żeby się stał wzorem, ale coś w tym rodzaju. On był takim życzliwym kolegą, zresztą wszyscy, był [Ireneusz] Kamiński, [Maciej] Podgórski, [Kazimierz] Jaworski. Była jeszcze koleżanka, Lidka [?], była krytykiem teatralnym, te rzeczy prowadziła. Koleżanka,...
W 32 roku już miałem siedem lat, to przeprowadziliśmy się na kolonię. Bo nasza wieś składała się z sześciuset hektarów ziemi. A ta ziemia to w kilku kawałkach była. Później kawałki zostały skomasowane, komasacja nastąpiła, to każdy dostał. Kto chciał, został w placówce, czyli w tym miejscu, co gospodarzył. A kto dostał w kolonii, to ten namiar ziemi. I w tym namiarze ziemi to był grunt. Pełny grunt to było dwadzieścia cztery morgi. Dwanaście mórg to pół gruntu, i czwarcizna...
Lekarza nie było. Do lekarza jeździło się do Baranowa, [bo to była] większa miejscowość i tam była żydowska miejscowość. U nas było kilka [rodzin żydowskich], tam to [było] bodaj z osiemdziesiąt procent Żydów. Tam było bardzo dużo Żydów. U nas nie było tak dużo. U nas były trzy, może cztery osoby, cztery rodziny. Więcej nie było w Żyrzynie. Tam nikt nazwiska nie używał, tylko imiona były. Był Dawid, to miał duży sklep spożywczy. Potem był długi, ale nie pamiętam -...
Ucieczka nad Wieprz [była planem ewakuacyjnym], dlatego, że to było drugie mieszkanie od Wieprza. Tam był staw, krzaki, więc u Barszczaków było najlepiej, i tam najwięcej myśmy [się uczyli]. No jak raz już w 1944 profesor Zienkiewicz, profesor gimnazjum Czartoryskich, utworzył gimnazjum Czartoryskich z siedzibą w Baranowie, to drugą klasę rozpocząłem w Baranowie - do lutego 1945 roku, kiedy Puławy już były oswobodzone. Ale nie mogliśmy wrócić do budynku, ponieważ cały budynek, to był szpital żołnierzy rosyjskich. Stary szpital, cały...
W 1944 roku uciekaliśmy do Baranowa. Furmanki poprzyjeżdżały, pozabierali wszystkich lokatorów, a myśmy czekali na swoją furmankę i w ostatniej chwili żeśmy się na nią załadowali. Mama, moi bracia i wujek, wszyscy do tego Baranowa mieliśmy jechać. I kiedy była stacja Ruda Czechowska, tam był las, przez las trzeba było jechać, i Niemcy zatrzymali wszystkich, oddzielili mężczyzn i kobiety, i mama się nie zgodziła i żeśmy wrócili wszyscy do Puław. I właśnie na ulicy Gdańskiej u wujka żeśmy w piwnicy...
Tatuś mój wywoził Żydów do getta. Płacili odszkodowanie, dawali łapówki, żeby jeszcze dłużej. A później, kto miał konia czy wóz, musiał jechać. I przyszło pięciu Niemców i siedmiu granatowych policjantów. Nie, pięciu policjantów, a siedmiu Niemców. Bo granatowych policji z Żyrzyna przyszło trzech i dwóch policjantów było miejscowych z Baranowa. Jeden nie mógł się podnieść z łóżka, leżał, to go jeszcze zastrzelił. Przy wywózce, zastrzelił go. Pogrzeb zrobiono. Na kerkut wyprowadzono. A później wrócili i wszystkich na wóz. Starce i...
W Baranowie nie było getta, ale tam było bardzo dużo Żydów, bo z innych gett, z Warszawy i tak dalej uciekali. Niemiec był, to był na parafii, bo w domu murowanym musieli mieszkać. To Niemcy zajęli dom księdza, bo był murowany. Były dnie, kiedy musieli się okupować, czyli zbierano pieniądze i tak dalej. Musieli dawać, żeby jeszcze dzień dłużej, żeby to i tamto. A później chodzili, szukali z rodziny. Kto przeżył i tak dalej, gdzieś tam ocalał, to znów nie...
Tu Żydów mieszkało w naszej wsi trzy rodziny i w Baranowie, nie wiem, może pięćdziesiąt rodzin, może więcej. Pięćdziesiąt rodzin mieszkało. Był duży sad. Ogród, sad, drzewa. To tam wydzierżawił to Żyd. Siał grządkę kartofli, grządkę marchwi i tak dalej sobie sadził i to mu rosło. Tych jabłek pilnował, no i z tego żył. Całą rodzinę karmił. Żydzi mieli swoją bożnicę w Baranowie nad Wieprzem. To miasteczko takie. Z wójtem na czele, i z księdzem, i z kościołem, no. I...
W Baranowie byli szewcy, krawcy, kowale, dwie kuźnie było. Dwie kuźnie było. No, kamieniarze, bo tam taki Żak to kamienie układał, brukował kocie łby i tak dalej. W Baranowie to Polaków pamiętam. Ale tak, i Żydów też. Josek, Lejba i jeszcze tam jakiś, Srul. To ze wsi było. Ale tak to nie mam pojęcia. Trudno mi powiedzieć teraz. Były sklepy, były i z mięsem przecież. I remiza strażacka była.
Pamiętam wielki entuzjazm. Nic nie mieliśmy, żadnych pieniędzy, żadnych struktur i pojawiły się właśnie Komitety Obywatelskie, żeby przeprowadzić te wybory. To się działo niezwykle szybko, błyskawicznie. 15 kwietnia 1989 roku w Puławach powołaliśmy Komitet. Mam dokładnie tą datę w pamięci. Ja też należałem do Komitetu wojewódzkiego. Niesamowita prężność, niesamowite współdziałanie. U nas w Puławach kandydatów do Sejmu wybierano w prawyborach. To nie było tak, że Komitet Obywatelski sam ich wyznaczył. Nasz Komitet Obywatelski zorganizował prawybory i w tych prawyborach wybierano...