W mojej miejscowości rozstrzelani zostali Żydzi. Pod samym lasem wykopany był dół i zabijali, w ten dół, ziemią zasypali i tyle. Nie powiem, ile ich tam było. To byli miejscowi i z drugiej wioski. Byli i dzieci. Wszystko razem było. Ludzie obojętni byli. Co chcieli Niemcy, to robili. Niemcy mordowali.
Fragmenty Relacji ze słowem kluczowym "Dub"
Polacy nienawidzili Ukraińców. Okna bili, drzwi łamali. Taka sprawa była, to mówię poważnie. Pod przysięgą nawet mogę powiedzieć. A teraz są przyjaciele. Naganiali do kościoła, wyznanie wiary robić. Byliśmy na wyznanie wiary, ksiądz wyszedł i do mojej mamusi powiedział: „Bierz dzieci, idź do domu.”. I wyznania wiary nie robili.
Była cerkiw, ale w cerkiw w ogóle nieodprawiane było, tylko do kościoła chodzili. A w cerkiw pustki. A później tą cerkiw rozebrali i do następnej wioski przenieśli i tam szkołę pobudowali
Do szkoły chodziłem w Dubie. Były tam dzieci mieszane, Polacy, Ukraińcy, Żydzi. Szkoła była bardzo duża, murowana, siedmioklasowa. Ja skończyłem wszystkich siedem klas. Pamiętam dyrektora. Szczudłowski, nazwisko jego było. To był człowiek bardzo grzeczny, uprzejmy, dobry polityk.
Żydów pamiętam dobrze. Kilka rodzin było. Sklepy mieli, handlarze byli po prostu. Dobrze sobie żyli. Letko pracowali, tylko głowa myślała. Byli krawcy. Różni byli. W różnym zawodzie żyli. Jak się ktoś chciał uczyć, to się dostał do rzemiosła i uczył.
Moi rodzice, Marcin i Melania, mieli gospodarstwo. Dziesięć hektarów. Sami dawali sobie radę. Najmali jak była potrzeba. Jeden drugiemu pomagał. Mój dom rodzinny był bardzo duży, murowany, na dwie strony.