Jak szła ostatnia ofensywa na Ostrów, już front forsował Bug, to zrobili ofensywę tu na Ostrów. Od strony Zamościa, tam nazywam tą ulicę Zamoście, bo to za mostem. Tam jest kościół i taki mostek. To ta ulica się nazywa Zamoście – za mostem… Ja stamtąd pochodzę… I z tamtej strony od Kolechowic szedł oddział niemiecki pomalutku na Ostrów. Ze wszystkich stron, z Lubartowa znowu szedł. Tam od Parczewa znowu szli. Obławę na te tereny o tutaj. To dwudziesty drugi lipiec...
Fragmenty Relacji ze słowem kluczowym "Ostrów Lubelski"
Już Żydów nie było, już stracili tych Żydów, już był spokój… I przyszło na stancję dwóch Niemców. Jeden był starszy, drugi młody. A lubiał się bawić… Tam była prywatna gospoda, gdzie byli zatrudnione dwie dziewczyny. One byli z pochodzenia z wioski, dwa kilometry od Ostrowa, z Rudki tak zwanej. Oni stamtąd przychodzili i w tej gospodzie, w restauracji byli zatrudnione. I ten Niemiec lubiał z nimi flirtować… I do jakiegoś tam czasu tak to trwało. I te dziewczyny przestali pracować....
Pamiętam, taką wiosnową, marcową niedzielę. Przyjechali partyzanci. Jak to partyzantka: spokój, Niemców nie ma, a partyzanci na wozach. Nie było wtedy gumowych, tylko żelazne, takie drabiny. Siedzą na wozach. Piosenki te partyzanckie. Jak to pobudza do tego, to ojojojoj! Ja bym poszedł: „Dum, dum i pomaszerował dalej. Z tą piosenką, tą jedyną śpiewam dla ciebie dziewczyno”. Jak to pobudzało, jak to pociągało! I siedzim na rynku, chodzą partyzanci. Chodzą partyzanci w niedzielę. Słoneczko świeci, tak pod wieczorem. Marzec. Wychodzi gdzieś...
Żydzi przestrzegali bardzo świętość… To u nich jest coś taka zasada. Ale to taka jakaś zatwardziała zasada. Ważne było z jakiego uboju jest mięso. No i oni wszystko przestrzegali. Może tylko nie wszyscy. Bo byli husyci [chasydzi, red.] tak zwani, co przestrzegali mocno. Jak myśmy mieli kontakty z Żydem, który mnie uczył na krawca, to on jadł to, co myśmy jedli. On nie przestrzegał tego. Tylko kazał zasunąć drzwi. „Że jak nasze przyjdą, żeby nie widzieli, że ja jem”. Bał...
Potem zrobili getto tam w środku miasta. Nie wolno im tam na nasze ulice przychodzić. I tak się skradali wraz do nas. I trza było. Jak my dorastali, trza było ubranie mieć. Ojciec wziął krawca Żyda i obszywał nas. Siedział z nami, mama karmiła razem i jego. Się cieszył, że miał robotę i jedzenie. Jedzeni miał. I ja się trochę uczył. I to moje byli początki krawiectwa, bo mnie trochę uczył. Pokazywał, jak co robić, ja mu pomagał. Wtedy jak...
Z Żydami śmy żyli dobrze, bośmy od nich mieli wsparcie… Brali od nas towar, jajka. Co by nie było, ziele różne, marchew, z ogrodów. Bo tam bardzo ogrody byli. I to wiązkami. Wybrani przychodzili, Żydówki przeważnie. I do miasta nosili i dzielili. Mleko. Dwie krówki przeważnie śmy mieli w rodzinie. To przychodzili Żydówki i wieczorem w litrowe butelki się nalewało tego mleka i oni tam do miasta nosili. I tak. No nas wspierali i sami się żywili do końca. Ale...
Był taki stary Żyd, który sprowadzał takie najtańsze towary do tego sklepu, szkolnicze. I my tam kupowaliśmy, byle jak najtaniej. Jak zeszyt kosztował dziesięć groszy dobry, a tani za pięć groszy się kupowało. A jak trza było coś zetrzeć to nie tak jak teraz. Coś napisał, a chciał zetrzeć, to było takie coś jak pomada. No mechaci się i zrobi się, kurcze. Nie wyglądało to dobrze, to wykonanie zadania. Pióra tak samo najgorsze, drapaki. To psuli się. Dziś to jest...