Ulica Wiejska jest niezmieniona, tylko są bloki, na naszym placu stoi blok. Na rogu drugi blok, to był tam sklep żydowski. Naprzeciwko [mieszkała] pani Bączkowska, ona miała sklepik taki, to restauracja taka była [bardziej], ludzie przychodzili wypić, coś zjeść. Wiem, że tam wody w domach nie było trzeba było nosić, na rogu była studnia [albo] z Wisły, a ja brzydziłam się strasznie tej wiślanej wody, bo się topili [w rzece] często. To chodziłam do parku, po wodę. W stajniach instytuckich...
Fragmenty Relacji ze słowem kluczowym "Ulica Wiejska"
[Jak wyglądał nasz dom rodzinny na Wiejskiej?] No to było tam cztery rodziny. Mieszkało – dwa, cztery, sześć. Rządca mieszkał, drugie [mieszkanie] to rządcy matka mieszkała. A tutaj cztery te, to tak jakby te pracowniki, co tam pracowały. To było jedno mieszkanie tylko, no. Nie było podłogi, tylko każdy sobie na swoim musiał zrobić podłogę, bo było klepisko. Każdy sobie porobił podłogę, no i mieszkał. To nas to było tylko ja i matka, i babcia mieszkała. To pięcioro. Ale jak...
radzieccy, most na Bystrzycy, ulica Leszczyńskiego, ulica Wiejska, dwór Koryzny, Niemcy Pamiętam jak wstąpili Rosjanie, wtedy przekonałem się co znaczy Armia Radziecka Jak wkroczyli Rosjanie to pojechali od razu do obecnej fabryki samochodów, wtedy była tam wytwórnia wódek. W wytwórni robili wtedy taką wódkę z białą główką, nazywała się Perełka. Rosjanie zebrali się na takim placu i tam przywieźli im wódki, ale kolorowej – Kakaouszua, Kurakao i tym podobne. Bardzo im smakował ten kolorowy alkohol, zachwalali że taki dobry, pili...
Idąc od Zamku, po prawej stronie mamy kościół Salezjanów. Od kościoła, po lewej stronie, był piękny drewniany domek – teraz widzę, że go rozbierają – w którym była biblioteka. Tam chodziliśmy wypożyczać książki. To był śliczny, drewniany dom z ażurowymi wykończeniami. Też się zmarnował. Dalej była Białkowska Góra, ale nie pamiętam, kto tam mieszkał. Później, w prawo biegła uliczka Sienna, a dalej, po lewej stronie, był piękny domek, też drewniany z ganeczkiem: tam był zakład zegarmistrzowski. Zegarmistrzem był pan Delmaczyński;...
To jestem ja, to jest nasz dom, ja jestem uczennicą, wracam ze szkoły i to na plecach to jest tornister. Nazywało się go raniec –„Wzięłaś swój raniec?”To brat mnie sfotografował jak wracam ze szkoły. Tornistry rzeczywiście były takie, jak ten, który ja miałam na plecach. Wszyscy troje mieliśmy takie tornistry, na które się mówiło: raniec. Były kupowane w sklepie, ale nie były ze skóry, tylko z czegoś –teraz bym powiedziała, że derma, ale może to była tektura oklejona czymś, co...
Na tym zdjęciu jestem z mamą i moją siostrą, a okolica to właśnie wąwóz, o którym rozmawialiśmy. Tu zaczynała się ulica Wiejska, od mostu były pierwsze numery, a później ulica, umownie mówiąc, biegła przez ten wąwóz, potem przez pola uprawne i na tak zwanych działkach, jak dzisiaj to się określa, na Ponikwodzie był dalszy ciąg ulicy Wiejskiej, dalsze numery. Bardzo długo o tym nie wiedziałam, dopiero koleżanka, którą spotkałam w gimnazjum, mówi, że mieszka na Wiejskiej, a ja, że z...
W ogrodzie robiliśmy sobie szałasy. Zwłaszcza jesienią. Szałasy robiliśmy z tyczek, no nie można powiedzieć, że z tyczek –ze słoneczników, które tworzyły taki jakby wigwam. Były i wigwamy, ale i szałas taki podłużny był też. Cała konstrukcja to były właśnie słoneczniki, łodygi ze słoneczników, a boki były potem przykrywane takimi łękami suchymi z jakichś tam ziemniaków, czy z czegoś. To było takie trochę indiańskie. Chłopcy to robili, ale myśmy się też tam chowały i bawiłyśmy się tam. To było takie...
Dzieciństwo było skromne, ale bardzo wesołe. Miałam starsze rodzeństwo, które później, kiedy mieli już ponad 10 lat, a może i kilkanaście, miało swoją tak zwaną paczkę. Z tą paczką organizowali sobie imprezy w domu, piesze wycieczki –na przykład do Rudnika, do Świdnika. Wycieczki na łąki, wycieczki, [w czasie których] obserwowali loty szybowców, organizowane na dzisiejszym terenie ogórków działkowych. Kiedyś to były tereny łąk i pastwisk dworku Koryznów. Te szybowce słabo pamiętam, bo to bardzo odległe czasy, ale one były ciągane...
Kopalnia piachu to i na Wiejskiej tam była kiedyś. Bo tam takie doły były, jak te Gnypki mieszkały, to tam takie było miejsce. I tam, pamiętam, takie śmiecie nieraz wywozili, bo tam śmy latali skorupki szukać. Bo to kiedyś jako dzieci, to na takich naczyniach kolorowych, jak coś takie ładne były zastawy, takie róże, nie róże. No to tak chodziliśmy w te doły zbierać tych skorupek, tam oglądaliśmy se jakie ja mam skorupki, jakie ty masz skorupki.
Z całej [starej] Kalinowszczyzny nie ma prawie ani jednego domu z tych co były kiedyś. Łuckiewicz był w tym miejscu. Tu był tylko plac, to było po prostu klepisko [targ]. Przyjeżdżali tu przeważnie z tym, co kto miał. Targ był raz w tygodniu. Tutaj za mostem był Hajdów. Kawałek w lewo była ulica Wiejska i już był Cześniów. Teraz wszędzie jest Lublin. Tutaj, gdzie fabryka samochodów było Zadębie Trzecie, później Zadębie Drugie, Zadębie Pierwsze. Tutaj też był handel wymienny i...
Z okresu okupacji nie pamiętam nic. Pierwsze moje wspomnienia z dzieciństwa to ten ogród, zabawy w ogrodzie, zabawy na podwórku. Biegaliśmy z dziećmi, bawiliśmy się na górkach za naszym domem. Pamiętam Słomiany Rynek, tam przyjeżdżały furmanki, był targ. A w niedzielę, w święta, przyjeżdżali ludzie z okolicznych wsi do kościoła i tam stawały furmanki. Więcej pamiętam z okresu, kiedy byłam już młodą dziewczyną. Zrobili ten skwerek w jednej części Słomianego Rynku, tam 1 Maja były występy, zabawy taneczne, przyjeżdżało kino...