Jesteśmy interdyscyplinarną instytucją artystyczno-edukacyjną, będącą częścią Ośrodka „Brama Grodzka – Teatr NN”. Program Domu Słów został zbudowany wokół znaczenia słowa w kulturze oraz w życiu społecznym.

 

Jesteśmy interdyscyplinarną instytucją artystyczno-edukacyjną, będącą częścią Ośrodka „Brama Grodzka – Teatr NN”. Program Domu Słów został zbudowany wokół znaczenia słowa w kulturze oraz w życiu społecznym.

 

Teatr NN

Izba Drukarstwa – historia

Drukarnia pod nazwą „Popularna” istniała przy ul. Żmigród 1 od 1932 roku. Do 1939 roku wydała kilka ciekawych broszur. W czasie wojny współpracowała z Podziemiem, drukując w tajemnicy konspiracyjne ulotki i dokumenty. W 1944 roku cały personel drukarni został aresztowany i stracony w egzekucji na Majdanku. W listopadzie 1944 roku oficyna wznowiła działalność.

Drukarnia Popularna w latach 1932–1939Bezpośredni odnośnik do tego akapitu

Reklama Drukarni Popularna
Reklama Drukarni Popularna (Autor: nieznany)

Drukarnia żmigrodzka wywodzi swój początek, od niejakiego Jana Wyszogrodzkiego, który posiadał przy ul. Zamojskiej mały zakład drukarski. W roku 1932 drukarenkę tę zakupili dwaj drukarze lubelscy: Aleksander Michalski oraz Józef Rybiński i umieścili w lokalu przy ul. Żmigród Nr 1. Już tej samej wiosny, a potem w następnych latach drukarnia, nazwana ,,Popularną” wyemitowała kilka broszur, między innymi:

Michalski Bronisław: WczorajNakładem Związku Literatów w Lublinie, r. 1932;
Kamiński Jan: Z przeszłości cechu krawieckiego w Lublinie, r. 1933;
Przyczynki do historii 1-ej Żeńskiej Drużyny Harcerskiej im. Emilii Plater w Lublinie. Rok 1911–1937. Lublin, Nakładem Koła Rodziców przy Gimnazjum im. Władysława Kunickiego, Drukarnia „Popularna” w Lublinie, r. 1938;
wreszcie starannie wykonaną jednodniówkę: Krok naprzód. Jednodniówka Słuchaczów Uniwersytetu Powszechnego im. Stefana Żeromskiego w Lublinie, r. 1938.

Historia MówionaBezpośredni odnośnik do tego akapitu

Pamiętam drukarnię na Żmigrodzie – „Popularna”. Właścicielką była pani Michalska i pan Rybiński. Pan Rybiński z całą rodziną zginął prawdopodobnie na Zamku. Pani Michalska miała córkę, niedaleko mieszkała, ślub córki był w kościele Jezuitów. Pani Michalska podobno ocalała, podobno jeszcze jakiś kontakt był. W czasie okupacji, nie było już wydawnictwa gazety, to ojciec zrobił, już tylko drukarnię i nazwał ją „Estetyczna”. Był całym takim kierownikiem tej drukarni. Pamiętam jak była taka sensacja, bo tam był pierwszy w tych latach linotyp. I ten linotyp, jak byłam teraz na Żmigrodzie znajduje się. Tam był taki kantor, w drugim pomieszczeniu linotyp, była ta zecernia, na dole były te maszyny, takie duże, i taka pedałówka. A kiedyś jeszcze na piętrze byli ci redaktorzy, tam pracowali. No i już całą okupację to ojciec prowadził tylko jako taką drukarnię, wykonywał różne afisze, kwestionariusze, na które było zapotrzebowanie do różnych zakładów. Po wyzwoleniu w 1944 roku, już ojca nie było, to siostra starsza ode mnie o cztery lata, która się przyuczyła w czasie okupacji, prowadziła drukarnię z takim zastępcą ojca, panem Terempkim. Drukarnię prowadzili do chwili upaństwowienia, to był 1947 rok  [1949, przyp. red], już nie pamiętam dokładnie, w każdym razie upaństwowiono i to wszystko przejęła „Czytelnik”.

Wspomnienie Haliny Sadkowskiej o drukarni Popularna

Drukarnia w latach 1939–1944Bezpośredni odnośnik do tego akapitu

W pierwszych latach najazdu hitlerowskiego, zakład na Żmigrodzie był jednym z większych w Lublinie. Wyposażony w kilka maszyn i liczący około 20 osób załogi, wykonywał nawet pewne zamówienia dla okupanta. W latach 1943/4 pod pretekstem wielkiej ilości niewykonanych prac, zarząd drukarni wystarał się i otrzymał pozwolenie na wykonywanie robót na dwie zmiany, a więc na pracę nocną. Tak „uprzywilejowani” pracownicy żmigrodzkiej drukarni, ufni w to, że w nocy zmniejszy się kontrola, rozpoczęli współpracę z organizacjami Polski Podziemnej. Polegała ona na tym, że w wielkiej tajemnicy przed Niemcami, a nawet innymi, niewtajemniczonymi drukarzami, odbijano ulotki, broszury, afisze, fałszywe przepustki, dowody osobiste itp.

Tragiczny koniec drukarzyBezpośredni odnośnik do tego akapitu

Nielegalna akcja trwała kilka miesięcy, aż wreszcie w marcu 1944 roku hitlerowcy wpadli na jej ślad. Jak wspomina Roman Krawczyński:

W nocy z 8 na 9 marca 1944 roku Niemcy dokonali w Lublinie masowych aresztowań. Jak przypuszczano, powodem ich były oskarżenia konfidentów gestapo. Osadzono wówczas w Zamku około stu pięćdziesięciu osób. Wszystkich aresztowano pod zarzutem przynależności do Polskiej Partii Robotniczej i uczestnictwa w ruchu komunistycznym.

Drukarze z „Popularnej” zostali  umieszczeni w więzieniu na Zamku w Lublinie za druk konspiracyjnych wydawnictw.

3 czerwca 1944 roku na Majdanku odbyła się egzekucja 50 więźniów Zamku Lubelskiego. Wstrząsnęła ona Lublinem, skąd pochodziło 30 osób, w tym wiele znanych. Należeli do nich drukarze z drukarni „Popularna”: Zdzisław Kalinowski, Marian Lipski, Aleksander Michalski, Józef Rybicki i Jan Tarkowski.

Drukarnia w latach 1944–1980Bezpośredni odnośnik do tego akapitu

Po tragicznych wydarzeniach z czerwca 1944 roku zaledwie przez kilka miesięcy drukarnia była zamknięta. Już w listopadzie tegoż roku wznowiono tu pracę. Wiadomo, że po 1945 roku drukarnia wykonywała prace dla KUL-u ("Roczniki Humanistyczne") i Kurii Biskupiej oraz drukowała dla różnych instytucji urzędowych. Lata 50. to czas wielkich zmian nie tylko dla drukarni Popularna, ale dla wszystkich lubelskich drukarni. Drukarnie prywatne zaczęły przechodzić w ręce państwowe. Z końcem 1949 roku i w pierwszych miesiącach 1950 roku, kiedy rząd przystąpił do realizowania planu sześcioletniego, nastąpiły zasadnicze zmiany w organizacji zakładów poligraficznych w kraju. Weszła realnie w życie ustawa styczniowa z 1946 roku. Reorganizacja objęła również zakłady graficzne miasta Lublina i Lubelszczyzny.

Drukarnia „Popularna” przekształciła się 1 I 1951 w „Spółdzielnię Pracy Drukarzy i Introligatorów”.
Spółdzielnię tę stworzyło część pracowników z drukarni Popularna:

Józef Kleszcz – zecer
Wojciech Lipiec – zecer
Jan Paluszek – maszynista (późniejszy prezes tej spółdzielni)
Zdzisław Capała – brygadzista, pracował jako maszynista typograficzny
oraz pięcioro pracowników zakładu drukarsko-stemplarskiego Stanisława Dżała z ulicy Kołłątaja:
Tadeusz Grochowski – zecer, linotypista, (później pracował w WSK Świdnik, skąd odszedł na emeryturę)
Zbigniew Sikorski – zecer
Zbigniew Brewiński – maszynista (pracował również jako kierownik zakładu nr 5 na ul. Kościuszki, oraz w drukarni przy szpitalu w Abramowicach na maszynie Kenig&Bauer)
Maria Flisińska – maszynista
Genowefa Jezierska – stemple

W 1953 roku do spółdzielni przystąpili jeszcze introligatorzy:
Konstanty Juszko
Leon Misztal – pracował również na litografii na ul. Cyruliczej
Jan Pastusiak – maszynista typograficzny
wówczas też nazwa została zmieniona na Intrograf.

Tak funkcjonująca spółdzielnia przetrwała do 1980 roku. Wówczas kierujący drukarnią Intrograf postanowili utworzyć w tym miejscu Izbę tradycji Drukarstwa Lubelskiego.

Drukarnia w latach 1980–2006Bezpośredni odnośnik do tego akapitu

Powstanie Izby Tradycji Drukarstwa Lubelskiego sięga roku 1981–83, kiedy to kierujący drukarnią „Intrograf” Franciszek Pawelski wraz z zastępcą ds. technicznych Władysławem Bieleckim, podjęli inicjatywę jej utworzenia w starym lokalu firmy i na bazie posiadanego, zabytkowego sprzętu. W następnych latach powiększała się ilość maszyn i dokumentów o lubelskim drukarstwie. Niestety kłopoty finansowe firm, które pojawiały się wraz z transformacją ustrojową kraju spowodowały, że firma „Intrograf” nie mogła dalej finansować utrzymania placówki. Ówczesny prezes „Intrografu” Władysław Bielecki próbował przekazać lokal ze sprzętem jakiejś placówce muzealnej jako filię, co pozostało bez odzewu. Wybawcą okazała się Izba Rzemiosła i Małej Przedsiębiorczości oraz Pan Leszek Stasiak, pełniący w niej prominentną funkcję. Opiekę nad placówką przejęła jego firma „Ceramex”. W części pomieszczeń prowadziła działalność gospodarczą, a reszta nadal tworzyła Izbę Tradycji Drukarstwa. Niestety problemy upadłościowe „Ceramexu” doprowadziły do tragicznych zaniedbań placówki, która nie została przekazana we właściwe ręce. Zaginęły dwa eksponaty ujęte w kartach katalogowych konserwatora zabytków, sprzęt popadł w ruinę, lokal nie wietrzony i nie ogrzewany stał się siedliskiem robactwa i szczurów.

Wiosną 2004 roku Izba Rzemieślnicza chcąc ratować to miejsce przejęła od firmy Ceramex pomieszczenia dawnej drukarni. Jednakże nawet pełne zaangażowania działania pana Dariusza Sienkiewicza nie zdołałyby przywrócić temu miejscu dawnej świetności.

Drukarnia w latach 2007–2008Bezpośredni odnośnik do tego akapitu

Prawdziwy przełom nastąpił na początku 2007 roku, kiedy gospodarzem miejsca został Ośrodek Brama Grodzka – Teatr NN. Dyrektor ośrodka Tomasz Pietrasiewicz zainteresował władze miasta tym ważnym i zabytkowym miejscem. Wkrótce potem zapadły decyzje o wyasygnowaniu środków finansowych na gruntowny remont pomieszczeń i utworzenie w tym miejscu Izby Drukarstwa.

Józef Łobodowski – patron Izby DrukarstwaBezpośredni odnośnik do tego akapitu

Wybitny poeta, prozaik, publicysta i tłumacz, w swojej twórczości podejmował wątki Lublina i Lubelszczyzny. Niezrównany piewca Ukrainy, oddany sprawie polsko-uraińskiej. Z tych fascynacji Wschodem przyległo do niego żartobliwie przezwisko ataman Łoboda. W jego dorobku literackim ogromne znaczenie miały przekłady utworów ukraińskich, rosyjskich na język polski. Z drugiej strony jego pobyt w Hiszpanii, gdzie pracował w Radiu Madryt, sprawił, że stał się miłośnikiem tej kultury oraz romansów i ballad cygańskich.

Józef Łobodowski w jednym ze swoich powojennych poematów Uczta zadżumionych poświęcił duży fragment lubelskim drukarzom i małej lubelskiej drukarence. Niewątpliwie pisząc te słowa, miał w pamięci Popularną, w której drukował większość swoich publikacji.

Pamiętam jedno z wielkich wzruszeń,
Gdym pierwszy raz nieśmiałą dłonią
drukarskiej czcionki dotknął. Kruszec
zaczarowany, źródło łaski,
z którego wstają kwiaty słów,
aż się rozrosną, aż rozdzwonią
w kolory, w tęcze, w dźwięczne blaski,
w planety, w księżycowy nów,
i z tych w ołowiu lanych kwiatów
wyrośnie klasztor Monsalwatu
nad tłumem zachwyconych głów.
 
Raz jeszcze oczom się ukażcie
chwile najczulszych wtajemniczeń!
Litery śpią cichutko w kaszcie,
lecz zaraz czarodziejski sztylet
każę im wstać, gdy skroń pochylę,
kiedy w szeregu je policzę,
aż zaczną krzepnąć w szpalty tęgie.
I już są siłą, już zaprzęgiem,
szparko niosącym mój wehikuł.
Mawiałem: dłonie są jak młoty,
którymi drukarz w kuźni złotej
na wieki wieczne myśl swą wykuł.

W małej lubelskiej drukarence 
ogień się krzewił i rozjarzał.
To, co w północnych chwil udręce
pięło się z trudu i chaosu,
tu dojrzewało śmielej, dzielniej,
wzywało archanielskich głosów,
jak hymn huczało od ołtarza,
aż z ucznia sprawny wstał kapelmistrz,
zbiera swe troski i tęsknoty,
i na spotkanie życia gromom
melodją czystą i świadomą
rozdygotany grzmi linotyp.

I drukarz brał w mej pracy udział.
bo gmach, co w jego dłoniach rósł,
tak samo gniew i radość budził,
i słowo szło od ust do ust
sprzeciwem, buntem, manifestem.
Bo czcionka była kroplą krwi,
westchnieniem, łzą. Lecz z lat trzydziestych
zaczął się dźwigać mroczny orkan,
wywalił okna, wyrwał drzwi,
i poszliśmy w pokutnych workach
we świat, co z męki naszej drwi.

Lubelscy z dawnych lat zecerzy!
Ileż to razy, gdy zahuczy
maszyna, kiedy zapach świeżej
drukarskiej farby mnie owionie
wspomnieniem czułem; Skromny uczeń,
wasze ołowiem zżarte dłonie
śledziłem pilnie, jak drogowskaz,
i linotypu twardy huk
był mi, jak w bitwie groźny werbel.
W niebezpieczeństwach, smutkach, troskach,
w splątanej gęstwie trudnych dróg
świadczyłem się drukarskim herbem
i dziś wam spłacam stary dług!